Czy poszkodowani praktykami ograniczającymi konkurencję wystąpią na drogę sądową?

Decyzje prezesa UOKiK dotyczące praktyk ograniczających konkurencję skłaniają do zadania pytania, czy przedsiębiorcy poszkodowani tymi praktykami mogą dochodzić należnego im odszkodowania na drodze sądowej? Prywatnoprawne stosowanie prawa konkurencji (private enforcement) może okazać się nowym i skutecznym modelem ochrony konkurencji w Polsce.

Najnowsze decyzje prezesa UOKiK dotyczące praktyk ograniczających konkurencję w tym decyzja dotycząca zmowy w ramach przetargu na odbiór i transport odpadów komunalnych w Białymstoku (RLU-38/2012), decyzja dotycząca porozumienia ograniczającego konkurencję zawartego przez 9 lubelskich szpitali (RLU-31/2012), a także decyzja dotycząca nadużywania pozycji dominującej przez spółkę PKP Cargo na krajowym rynku kolejowych przewozów towarowych (RWR-44/2012) wskazują na wzmożoną aktywność Urzędu w tropieniu praktyk ograniczających konkurencję. Konsekwencją złapania przedsiębiorcy na gorącym uczynku jest nie tylko kara finansowa, nierzadko bardzo dotkliwa dla przedsiębiorcy, ale także potencjalna odpowiedzialność odszkodowawcza.

Doktryna private enforcement 

Możliwość dochodzenia odszkodowania za szkodę antymonopolową dopuścił już w poprzednim stuleciu Europejski Trybunał Sprawiedliwości w sprawie Courage, potwierdzając ją w sprawie Manfredi. Trybunał uznał, że każdy podmiot poszkodowany umową lub zaniechaniem mogącym ograniczać lub zakłócać konkurencję może dochodzić z tego tytułu odszkodowania. Nieco dalej poszedł polski Sąd Najwyższy, który w 2006 roku wskazał, że sąd powszechny ma prawo dokonać samodzielnych ustaleń dotyczących stosowania praktyk ograniczających konkurencję przez pozwanego przedsiębiorcę, niezależnie od istnienia (lub nieistnienia) wcześniejszej decyzji Prezesa UOKiK.

Z dochodzeniem roszczeń na drodze procesu cywilnego warto jednak poczekać na decyzję UOKiK lub wyrok SOKiK.

Istnienie uprzedniej decyzji organu antymonopolowego lub orzeczenia SOKiK nie jest konieczne do dochodzenia odszkodowania, ale może okazać się niezwykle przydatne, chociażby z tej prostej przyczyny, że kluczowa część materiału dowodowego została już uprzednio zebrana przez organ lub sąd antymonopolowy. Dokumenty zebrane w toku postępowania administracyjnego lub sądowego mogą być wykorzystywane jako materiał dowodowy w postępowaniu cywilnym. Ponadto zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego wydanym w sprawie o sygnaturze akt III CZP 52/2008 ostateczna decyzja organu ochrony konkurencji i konsumentów stwierdzająca nadużycie pozycji dominującej jest wiążąca dla sądu cywilnego. Postępowania przed organami administracji lub sądami mogą jednak trwać, a w przypadku szkody antymonopolowej pamiętać należy o krótkim – 3 letnim terminie przedawnienia, który swój bieg zaczyna z momentem, gdy poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia.

Uwzględniając podstawy prawne dochodzenia roszczeń z tytułu szkody antymonopolowej, tak z odpowiednich przepisów Kodeksu cywilnego jak i ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, wart odnotowania jest sposób wyliczenia szkody w takim procesie. Wskazanie wysokości szkody jest elementem niezbędnym pozwu o odszkodowanie. W przypadku szkody antymonopolowej dokładne jej wyliczenie częstokroć nawet dla sądu stanowi poważny problem praktyczny i prawny. Z pomocą przychodzą jednak przepisy procedury cywilnej dające sądowi instrument umożliwiający szacowanie wysokości szkody w sytuacji, w której jej dokładne wykazanie i obliczenie jest niemożliwe lub znacznie utrudnione.

Private enforcement na świecie

Prywatnoprawne zastosowanie prawa konkurencji największą popularnością i skutecznością cieszy się za oceanem, gdzie w około 90 % spraw związanych z praktykami ograniczającymi konkurencję podnoszone są roszczenia odszkodowawcze. W Europie doktryna private enforcement nie cieszy się już taką popularnością natomiast niewątpliwie widać w tym zakresie istotną poprawę lub ośmielenie orzeczeniami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Z badań przeprowadzonych w 2004 roku przez Komisję Europejską wynika, że takich spraw do tamtego czasu zostało rozpoznanych około 60. W przyszłości należy się niewątpliwie spodziewać, że przedsiębiorcy poszkodowani praktykami ograniczającymi konkurencje na terenie Unii Europejskiej w tym w Polsce, coraz częściej będą sięgać po roszczenia odszkodowawcze oparte na doktrynie private enforcement.

Podsumowanie

Prywatnoprawny potencjał prawa antymonopolowego jest niewątpliwie instrumentem, który może zostać skutecznie wykorzystywany przeciwko nieuczciwym konkurentom. Mimo, że obowiązujący system prawny nie przewiduje aktualnie żadnych szczególnych przepisów dotyczących dochodzenia odszkodowania z tytułu szkody antymonopolowej, mając na uwadze konstytucyjną zasadę pełnej kompensaty szkód, nie można w aktualnym stanie prawnym wykluczyć możliwości dochodzenia odszkodowań na zasadach ogólnych wyrażonych w przepisach kodeksu cywilnego oraz na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.

Bacznie należy zatem przyglądać się kolejnym decyzjom Prezesa UOKiK, wyrokom SOKiK i ETS bowiem niewątpliwie w ciągu najbliższego czasu aktywność przedsiębiorców działających na polskim rynku nie będzie ograniczała się wyłącznie do składania zawiadomień do UOKiK, ale będzie przejawiała się aktywną postawą procesową zmierzającą do uzyskania kompensaty szkody antymonopolowej poniesionej na skutek bądź zmowy cenowej lub przetargowej lub w końcu nadużyciem pozycji dominującej.

Restrukturyzacja zamiast likwidacji.

Przestańmy likwidować, zacznijmy restrukturyzować – wydaje się mówić Zespół, który pod egidą Ministra Sprawiedliwości przygotował rekomendacje dotyczące zmian w prawie upadłościowym i naprawczym. Nic w tym dziwnego. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w 2011 roku 80% wszystkich upadłości stanowiły likwidacje. Czy jednak nowym regulacjom uda się zmienić wizerunek upadłego na tyle by upadłość w formie likwidacji przestała wieść prym nad rozwiązaniami pozwalającymi zachować przedsiębiorstwo na rynku?

W Polsce z roku na rok bije się rekordy w ilości upadających przedsiębiorców. Niektórzy starają się tłumaczyć ten fakt rozwojem polskiej przedsiębiorczości co analogicznie przekłada się na większą liczbę upadłości. Z całą pewnością nie są to twierdzenia nie mające żadnego poparcia w rzeczywistości i również tę przesłankę należy brać pod uwagę analizując skalę powyższego zjawiska. Tymczasem jednak, gdy dawniej upadłość tyczyła się tylko małych i średnich, obecnie takie rozgraniczenie nie istnieje – upadają zarówno ci najmniejsi jak i prawdziwe giganty.

Negatywne pojmowanie samej upadłości i spadek zaufania partnerów biznesowych do upadłego to czynniki, z którymi za pomocą nowych regulacji chce walczyć ustawodawca. Czy taka zmiana w polskiej świadomości jest w ogóle możliwa? Dotychczas pomimo podobnych planów za pośrednictwem nowelizacji ustawy prawo upadłościowe i naprawcze z 2003 r. omawianego skutku nie udało się osiągnąć. Sam Zespół przygotowujący nowe rekomendacje uznał, iż dotychczasowe zastosowanie procedury naprawczej jest mniej niż symboliczne. W związku z powyższym Zespół proponuje dla nowej ustawy tytuł „Postępowanie restrukturyzacyjne i upadłościowe” co ma dodatkowo podkreślać, iż nowe regulacje mają nie tylko ślepo prowadzić do zaspokojenia wierzycieli upadłego ale również do utrzymania jego funkcjonowania na rynku i odzyskania płynności finansowej. Założenie ekonomiczne – „Prawo upadłościowe nie stygmatyzuje przedsiębiorców” jest oczywiście słuszne lecz „narzędzie” w postaci zmiany tytułu ustawy, wydaje się niewystarczające.

Zmiany dotyczące nowelizacji ogólnych przepisów ustawy dotyczą w szczególności nowej definicji niewypłacalności, która pozwoli na wcześniejsze reagowanie, zanim dłużnik znajdzie się w sytuacji, w której zawarcie układu nie będzie już możliwe. W związku z powyższym zaproponowano by dotychczasowe brzmienie art. 11 p.u.n. („Dłużnika uważa się za niewypłacalnego, jeżeli nie wykonuje swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych”) zastąpić: „1. Dłużnik jest niewypłacalny, jeżeli ocena jego sytuacji finansowej wskazuje, że utracił on zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych. 2. Domniemywa się, że dłużnik jest niewypłacalny, jeśli w chwili złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości lub o wszczęcie postępowania układowego lub naprawczego opóźnienie w wykonaniu zobowiązań pieniężnych przekracza trzy miesiące.” (postulując przy tym o wykreślenie art. 12). Również art. 11 pkt 2 („Dłużnika będącego osobą prawną albo jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej, której odrębna ustawa przyznaje zdolność prawną, uważa się za niewypłacalnego także wtedy, gdy jego zobowiązania przekroczą wartość jego majątku, nawet wówczas, gdy na bieżąco te zobowiązania wykonuje.”) proponuje się zastąpić następującym brzmieniem: „1. Dłużnik będący osobą prawną albo jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej, której odrębna ustawa przyznaje zdolność prawną, jest niewypłacalny także wtedy, gdy jego zobowiązania pieniężne przekroczą wartość jego majątku, a stan ten utrzymuje się przez okres przekraczający 24 miesiące, przy czym do sumy zobowiązań nie wlicza się zobowiązań z czynności prawnych określonych w art. 14 § 3 kodeksu spółek handlowych. 2. W szczególnych okolicznościach, gdy nie ma zagrożenia, że dłużnik utraci zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych w niedługim czasie, sąd może oddalić wniosek o ogłoszenie upadłości. 3. Niniejszy przepis nie ma zastosowania do spółek osobowych określonych w kodeksie spółek handlowych, w których co najmniej jednym wspólnikiem odpowiadającym za zobowiązania spółki całym swoim majątkiem, jest osoba fizyczna.”.

Powyższe zmiany mają na celu dostosować treść przepisów w zakresie podstaw niewypłacalności do realiów obrotu gospodarczego oraz intuicyjnego i funkcjonującego w języku powszechnym znaczenia pojęcia „niewypłacalność” oraz uwzględnić znaczenie ekonomicznych przesłanek niewypłacalności.

Ze względu na trudności w określeniu ekonomicznego kryterium niewypłacalności Zespół wskazał, że możliwe jest wskazanie szeregu przykładowych mierników zdolności finansowej. Sformułowana przez zespół lista kryteriów wykorzystuje dorobek rewizji finansowej, w szczególności Krajowego Standardu Rewizji Finansowej nr 1 oraz Międzynarodowego Standardu Rewizji Finansowej nr 570 „Kontynuacja działalności”. Przykładowymi kryteriami z powyższych Standardów jest np. wycofanie lub udokumentowany zamiar wycofania istotnego finansowania dłużnika przez wierzycieli w okresie ostatnich 12 miesięcy czy też odejście kluczowego personelu kierowniczego i brak następców w okresie ostatnich 12 miesięcy.

Mimo przedstawionych powyżej zmian i założeń dotyczących przyszłego stosowania prawa upadłościowego Zespół nie zapomniał jednak o innych podmiotach funkcjonujących na rynku. Jak sam stwierdził system prawa upadłościowego powinien chronić uczestników rynku przed dłużnikiem, który utracił zdolność regulowania swego zadłużenia z przyczyn finansowych. Ponadto nie powinno być celem ustawodawcy wprowadzanie możliwości eliminacji z rynku podmiotów, które nie regulują swych zobowiązań z uwagi na przyczyny inne, niż brak płynności finansowej.

Reasumując podstawowe założenia i zmiany dotyczące polskiego prawa upadłościowego wydają się być trafne i niezwykle potrzebne z punktu widzenia podmiotów działających na rodzimym rynku. Niepokój budzi jedynie zasób narzędzi, za pomocą których powyższe zmiany mają zostać dokonane oraz głęboko zakorzeniona w mentalności polskiego przedsiębiorcy niechęć do współpracy z upadłym.

Kredyt konsumencki pod lupą UOKiKu.

Według danych BIK w pierwszym półroczu 2012 r. największy spadek wśród liczby udzielonych kredytów gotówkowych i ratalnych dotyczył kredytów konsumenckich. Przyczyn tego pogłębiającego się trendu powinniśmy upatrywać przede wszystkim w obowiązującej od grudnia 2010 r.

Rekomendacji T, zgodnie z którą suma rat osoby spłacającej kredyt nie może przekraczać 50% jej wynagrodzenia. Klienci nie mogąc uzyskać kredytu w banku coraz częściej uciekają do tzw. parabanków. Projekt znowelizowanej przez KNF Rekomendacji T jest nadzieją na złagodzenie zasady oceny kredytobiorców i powrót do łask m.in. instytucji kredytu konsumenckiego.

Kiedy kredyt konsumencki?

Nie każda zaciągnięta przez konsumenta pożyczka czy też kredyt musi być traktowana jak kredyt konsumencki. Kredytem konsumenckim w rozumieniu ustawy nazywa się umowę o kredyt w wysokości nie większej niż 255.550 zł albo równowartości tej kwoty w innej walucie, który kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi. Za umowę o kredyt konsumencki uważa się w m.in. umowę pożyczki, umowę kredytu w rozumieniu przepisów prawa bankowego, umowę o kredyt odnawialny i in. Kredytem konsumenckim nie są natomiast umowy dotyczące odroczenia terminu spełnienia świadczenia niepieniężnego, którego przedmiotem jest stałe lub sukcesywne świadczenie usług lub dostaw towarów tego samego rodzaju, jeżeli konsument jest zobowiązany do zapłaty za spełnione świadczenie lub dostawę towaru w ustalonych odstępach czasu w trakcie obowiązywania umowy. Tyle teorii, gdyż najpopularniejsze w Polsce są pożyczki i tzw. chwilówki obejmujące kwoty rzędu kilkuset do kilku tysięcy złotych. W umowach takich znaleźć można jednak najwięcej pułapek, nawet dla przeciętnie uważnego konsumenta.

Nierzetelna reklama

Reklamując oferowany kredyt przedsiębiorca musi podać wiele szczegółowych informacji dotyczących warunków, na jakich można omawiany kredyt otrzymać. Wymogi dotyczące reklamy kredytu konsumenckiego zawarte zostały w art. 7 i 8 ustawy o kredycie konsumenckim (u.k.k.). Konsument powinien zatem zostać poinformowany o wysokości oprocentowania kredytu wraz z wyodrębnieniem opłat uwzględniających w całkowitym jego koszcie, całkowitej kwocie kredytu oraz rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania (RRSO). Podając wymagane dane przedsiębiorca powinien oprzeć swe wyliczenia na tzw. reprezentatywnym przykładzie. Reprezentatywny przykład powinien być oparty na warunkach, na których kredytodawca spodziewa się zawrzeć większość umów. Dane te muszą być podane w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny. Niedopuszczalna jest reklama, w której konsument, by uzyskać ww. informacje musi podejmować z własnej inicjatywy kolejne czynności np. wejść poprzez link na stronę internetową kredytodawcy. Dane dotyczące kosztów muszą być ponadto wyraźnie widoczne w reklamie, nie można używać małej czcionki albo zbyt szybko znikającego tekstu. Jak zauważa UOKiK, coraz bardziej powszechną i jednocześnie niepokojącą praktyką kredytodawców są reklamy sugerujące, że kredytodawca nie dokonuje oceny ryzyka kredytowego, podczas gdy jest do tego zobowiązany. Reklamy takie mogą tym samym wprowadzić konsumentów w błąd co do warunków udzielania kredytów w wypadku gdy taka weryfikacja będzie faktycznie prowadzona.

Ponadto należy z wielką ostrożnością podchodzić do oferty kredytodawców, którzy wymagają uiszczenia jakichkolwiek opłat jeszcze przed zawarciem samej umowy kredytu. Jak ostrzega UOKiK mogą to bowiem być nieuczciwi przedsiębiorcy, których głównym źródłem dochodu nie są należności z tytułu udzielonych pożyczek, a jedynie wpłacane przez niedoszłych kredytobiorców opłaty przygotowawcze. Po uiszczeniu takiej opłaty przez konsumenta przedsiębiorca odmawia udzielenia mu pożyczki uzasadniając to brakiem zdolności kredytowej lub nieprzedstawieniem odpowiednich zabezpieczeń.

Ponadto jeżeli do zawarcia umowy o kredyt konsumencki, na warunkach określonych w reklamie, niezbędne jest zawarcie umowy dodatkowej, w szczególności umowy ubezpieczenia, a kosztu takiej umowy nie można z góry określić, kredytodawca lub pośrednik kredytowy podaje konsumentowi w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny informację o tym obowiązku wraz z rzeczywistą roczną stopą oprocentowania. Jak wskazuje Prezes UOKiK w komunikacie prasowym, zgodnie z prawem, zawsze wtedy, gdy w reklamie kredytodawca podaje koszt kredytu musi uwzględnić wiele innych informacji np. o stopie oprocentowania kredytu, całkowitej kwocie do zapłaty, r.r.s.o.

Niedozwolone klauzule w umowach

Poza kwestiami dotyczącymi samej reklamy, UOKiK badał również potencjalne naruszenia przepisów dotyczących formularza inwestycyjnego, spłaty kredytu przed terminem, odstąpienia od umowy czy też oceny ryzyka kredytowego. Jak wskazuje UOKiK w komunikacie, wątpliwości Prezes UOKiK wzbudziły także postanowienia, które nieprecyzyjnie określają powody zmiany oprocentowania czy opłat pobieranych przez kredytodawcę. Nie bez znaczenia dla relacji konsumenta z bankiem jest zapis zastosowany w jednym z zakwestionowanych wzorców, stosownie do którego sytuacji obniżenia stóp kredytu lombardowego NBP konsument musiał sam wystąpić do banku o zmniejszenie oprocentowania. Od konsumenta wymaga się zatem, aby śledził wahania stóp procentowych i upominał się korzystne dla siebie zmiany. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że banki są instytucjami zaufania publicznego, co powodować powinno podwyższony standard ostrożności w relacjach z konsumentami. Brak takich ustawowych wymogów wobec innych instytucji finansowych, nie-banków, które udzielają pożyczek powoduje, że standard informacyjny oraz jakość umów jest na niebezpiecznie niskim poziomie. Zapisy umów z konsumentami częstokroć powodują, że przedsiębiorcy mają możliwość zmiany kosztów według własnego uznania i w dowolnym momencie trwania umowy. Nie określają konkretnych przyczyn, częstotliwości i wysokości podwyżki. Zgodnie z prawem zmiana wskaźników ekonomicznych powinna automatycznie wpływać na wysokość oprocentowania.

Posted in Bez kategoriiTagged

Sprzedawca nie zawsze odpowie za sprzedaż wadliwego towaru

Nie ulega wątpliwości, iż przedsiębiorca, nabywając towary na potrzeby związane z prowadzoną działalnością zawodową lub gospodarczą, ma prawo do tego, aby otrzymać produkty wolne od wad, a ponadto nadające się do użytku określonego w umowie lub wynikającego z ich przeznaczenia. W tym miejscu warto jednak podkreślić, iż samo nabycie wadliwego towaru, nie zawsze przesądzi o powstaniu odpowiedzialności sprzedawcy za ów nie w pełni wartościowy przedmiot.

Jednym z narzędzi, uprawniających nabywcę będącego przedsiębiorcą do dochodzenia wobec sprzedawcy (również przedsiębiorcy) roszczeń z tytułu wad w zakupionych towarach, jest uregulowana w Kodeksie cywilnym instytucja rękojmi za wady. Dochodzenie roszczeń w oparciu o przepisy dotyczące rękojmi za wady jest dopuszczalne nawet wtedy, jeśli strony nie uregulowały tej kwestii bezpośrednio w umowie. Natomiast realizacja uprawnień z tytułu rękojmi jest ograniczona w czasie i powinna nastąpić zasadniczo w ciągu roku od dnia, w którym towar został kupującemu wydany. Po upływie wskazanego okresu uprawnienia te wygasają. Jednakże dochodzenie przez kupującego uprawnień z tytułu rękojmi wymaga uprzedniego zawiadomienia sprzedawcy o wadzie. W przeciwnym razie kupujący uprawnienia te utraci. W szczególnym przypadku sprzedaży dokonywanej pomiędzy osobami prowadzącymi działalność gospodarczą stanie się tak wówczas, gdy kupujący nie zbada rzeczy w czasie i w sposób przyjęty przy rzeczach tego rodzaju i nie zawiadomi niezwłocznie sprzedawcy o dostrzeżonej wadzie. Gdyby wada ujawniła się dopiero później, obowiązek zawiadomienia sprzedawcy powstanie niezwłocznie po jej wykryciu. W praktyce sytuacja będzie zasadniczo wyglądała w ten sposób, że na kupującym spoczywać będzie obowiązek udowodnienia istnienia wady oraz zachowania aktów staranności, tzn. zbadania zakupionego produktu we właściwym czasie, a ponadto powiadomienia sprzedawcy o wadzie bez zbędnej zwłoki. W konsekwencji sprzedawca – chcąc uchronić się przed ewentualnymi, negatywnymi skutkami sprzedaży rzekomo wadliwego towaru – zobowiązany będzie wykazać przeciwieństwo, czyli fakt, iż wada nie istniała w chwili wydania bądź, że nie dochowano aktów staranności związanych ze zbadaniem przedmiotu sprzedaży lub też, że ich dochowanie było spóźnione. W osiągnięciu tego celu pomocnym może się okazać sporządzenie np. protokołu zdawczo-odbiorczego, bowiem szczegółowe wyliczenie w takim protokole istotnych elementów podlegających wzajemnemu sprawdzeniu przez strony, których spełnienie potwierdzi zdatność danego towaru do umówionego użytku, może stanowić cenną wskazówkę odnośnie stanu przedmiotu z chwili podpisania protokołu. Co więcej, w razie ewentualnego sporu sądowego, protokół podpisany przez strony oraz niezawierający zastrzeżeń co do jakości, będzie mógł zostać zgłoszony np. jako dowód z dokumentu na potwierdzenie lub wykazanie racji sprzedawcy.

Przedsiębiorca powinien również uważać na to, jak oznacza sprzedawany towar lub jak go reklamuje i czy np. nie zapewnia o istnieniu cech lub właściwości towaru, których w rzeczywistości on nie posiada. Jeżeli bowiem sprzedawca wadę podstępnie zatai, albo zapewni kupującego, że wady nie istnieją lub towar posiada oznaczone cechy, których w rzeczywistości brak, to wówczas kupujący korzysta z dodatkowej ochrony prawnej. Oznacza to, iż nie utraci on uprawnień z tytułu rękojmi za wady fizyczne, pomimo niezachowania terminów do zbadania rzeczy i do zawiadomienia sprzedawcy o ewentualnych wadach. Powyższe wydaje się również potwierdzać praktyka orzecznicza. Jako przykład wskazać można wyrok Sądu Najwyższego z dnia 27 stycznia 2004 roku, zgodnie z którym za równoznaczne z zapewnieniem kupującego, że wady nie istnieją, uważa się różnorodne sformalizowane sposoby potwierdzenia dobrej jakości rzeczy, w tym kartę (książkę) gwarancyjną. W konsekwencji wydanie nabywcy karty gwarancyjnej jest równoznaczne z zapewnieniem sprzedawcy o dobrej jakości towaru (sygn. akt: II CK 378/02).

Posted in Bez kategorii

Czy można dochodzić zadośćuczynienia za szkody moralne związane z nieudaną wycieczką?

Coraz więcej klientów niezadowolonych z zakupionej usługi turystycznej pragnie dochodzić od organizatorów turystyki (najczęściej biur podróży) nie tylko odszkodowania w postaci zwrotu ceny imprezy turystycznej oraz poniesionych dodatkowych kosztów, ale i zadośćuczynienia za zmarnowany urlop. Czy jednak dochodzenie odszkodowania za szkody niemajątkowe powstałe wskutek nieudanych wakacji może zakończyć się sukcesem?

Jeśli chodzi o możliwość dochodzenia odszkodowania z tytułu szkód majątkowych, to nie budzi ona jakichkolwiek wątpliwości – wynika bowiem z ogólnych zasad kontraktowych (w szczególności z artykułu 471 Kodeksu cywilnego). Zasady te modyfikuje w pewnym zakresie ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. o usługach turystycznych. Przy czym, najbardziej istotna jest tu możliwość ograniczenia przez organizatora turystyki, w umowie z klientem, odpowiedzialności za niewykonanie lub nienależyte wykonanie usług w czasie imprezy turystycznej – do dwukrotności ceny imprezy turystycznej względem każdego klienta (art. 11b ust. 3 ustawy o usługach turystycznych).

Inaczej kształtuje się natomiast kwestia dochodzenia przez uczestnika imprezy turystycznej zadośćuczynienia, tj. naprawienia szkody niemajątkowej, którą poniósł w związku z nieudaną imprezą turystyczną. Z tego rodzaju szkodą będziemy mieli do czynienia w przypadku „zmarnowania urlopu”, np. wskutek zakwaterowania turysty w pokoju o znacznie niższym standardzie w porównaniu z ofertą, czy też nieodbycia się wycieczek lub atrakcji, na które turysta liczył, wykupując daną ofertę. W takiej bowiem sytuacji turysta, obok szkody majątkowej, może ponieść także szkodę niemajątkową. Jednakże, zgodnie z utrwaloną do niedawna w polskim orzecznictwie praktyką, w przypadku odpowiedzialności kontraktowej, tj. dotyczącej niewykonania lub nienależytego wykonania umowy, wyłączona jest możliwość dochodzenia odszkodowania z tytułu poniesionych szkód niemajątkowych.

Powyższe uległo jednak zmianie wskutek orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 12 marca 2002 r. w sprawie S. Leitner v. TUI Deutschland GmbH & Co. KG, C 168/00, w którym to Trybunał uznał, iż art. 5 Dyrektywy Rady z dnia 13 czerwca 1990 r. w sprawie zorganizowanych podróży, wakacji i wycieczek (90/314/EWG) należy interpretować jako przyznający, co do zasady, konsumentom prawo do zadośćuczynienia za szkodę niematerialną wynikającą z niewykonania lub nienależytego wykonania usług stanowiących zorganizowane wakacje. Istotnym jest, iż właśnie ustawa o usługach turystycznych implementuję ww. dyrektywę. W konsekwencji, ustawę tę należy interpretować w sposób zgodny z ww. dyrektywą, tj. w sposób zapewniający możliwość uzyskania przez klienta zadośćuczynienia za utracony urlop. Wprawdzie istnieją jeszcze, zarówno w doktrynie, jak i orzecznictwie, spory co do konkretnej podstawy prawnej dochodzenia takiego roszczenia (m. in. art. 11a ust. 1 ustawy o usługach turystycznych lub art. 471 kodeksu cywilnego), jednakże wskutek powyższego orzeczenia polskie sądy zaczęły przyznawać zadośćuczynienia z tytułu utraconego urlopu. Ta linia orzecznicza nie jest jednak jednolita, albowiem niektóre sądy nadal stoją na stanowisku, iż obowiązujące obecnie przepisy nie pozwalają na przyznanie zadośćuczynienia za utracony urlop (tak wskazał, chociażby Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z dnia 9 września 2009 r. VI Aca 201/09). Niemniej, mając na względzie powyższe orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz z nakaz wykładni przepisów krajowych zgodnie z prawem europejskim, wydaje się, iż w obecnym stanie prawnym klientom organizatorów turystyki przysługuje prawo do zadośćuczynienia z tytułu zmarnowanego urlopu.

Czy wypowiedzenie umowy przesłane faksem lub e-mailem jest skuteczne?

Zgodnie z art. 77 § 2 Kodeksu cywilnego, jeżeli umowa została zawarta w formie pisemnej, wypowiedzenie umowy powinno być stwierdzone pismem. Wbrew pozorom nie oznacza to jednak, że w określonych sytuacjach wypowiedzenie w innej formie nie będzie skuteczne.

Nieporozumienia co do skuteczności wypowiedzeń składanych w innej formie niż forma pisemna biorą się stąd, że cytowany wyżej przepis nie przewiduje sankcji za niezachowanie formy pisemnej wypowiedzenia. Zgodnie z art. 74 § 1 kc zastrzeżenie formy pisemnej bez rygoru nieważności wywołuje jedynie utrudnienia dowodowe w postępowaniu przed sądem (brak możliwości prowadzenia dowodu ze świadków). Ograniczeń dowodowych nie stosuje jednak w przypadku czynności prawnych w stosunkach między przedsiębiorcami (art. 74 § 3 kc). Należy więc wyprowadzić z tego ogólny wniosek, że wypowiedzenie zawartej na piśmie umowy między przedsiębiorcami jest skuteczne, niezależnie od formy w jakiej wypowiedzenia zostaje złożone. Dlatego też w relacjach między przedsiębiorcami przyjmuje się, że przekazanie wypowiedzenia faksem lub mailem jest skuteczne, gdyż daje możliwość zapoznania się z oświadczeniem o wypowiedzeniu, mimo że nie spełnia wymogu pisemności określonego w art. 77 § 2 kc.

Wyjaśnić przy tym należy, że powyższe zasady będą miały zastosowanie w przypadku, jeżeli umowa milczy na temat sposobu jej wypowiedzenia. Jeżeli bowiem w umowie zastrzeżono określone wymogi co do procedury wypowiedzenia umowy, to będą one miały pierwszeństwo. Nie ma bowiem przeszkód, aby w umowie określić szczególny tryb wypowiedzenia (np. oświadczenie wysłane listem poleconym na określony adres, czy też obowiązek zachowania formy pisemnej z podpisami notarialnie poświadczonymi). Istotne jest przy tym, żeby umowa określała sankcję za naruszenie procedury lub złożenie wypowiedzenia w innej formie – powinno się zastrzec wyraźnie rygor nieważności. W przeciwnym razie może się okazać, że pomimo zapisu w umowie, nakazującego zachowanie określonej formy wypowiedzenia, złożenie wypowiedzenia w innej formie, mimo formalnej niezgodności z umową będzie w pełni skuteczne.

Reklamy spersonalizowane w serwisach społecznościowych

Czy i na jakich zasadach portal społecznościowy może wykorzystywać w celach reklamowych wizerunek lub dane swoich użytkowników? Takie pytanie należy zadać w kontekście wyroku wrocławskiego sądu, który nakazał Naszej Klasie zapłacić 5 tyś. zł kary za bezprawne wykorzystanie zdjęcia jej użytkownika w reklamie jednego z banków.

Zgodnie z przepisami, wizerunek człowieka stanowi jego dobro osobiste i podlega ochronie prawnej. Oznacza to, że co do zasady rozpowszechnianie wizerunku, podobnie jak wykorzystanie innych danych, wymaga zgody uprawnionego.

Portale społecznościowe bardzo często wykorzystują tzw. reklamę spersonalizowaną, która polega na emitowaniu komunikatów zawierających imię, nazwisko czy zdjęcie użytkownika portalu. Należy podkreślić, że proces ten jest w pełni zautomatyzowany i nie wiąże się z przekazywaniem danych użytkowników reklamodawcom czy agencjom reklamowym.

Najważniejsze jest jednak to, że reklamę spersonalizowaną widzi wyłącznie użytkownik, którego wizerunek został wykorzystany lub grupa użytkowników, którzy należą do tzw. grupy znajomych na jednym portalu społecznościowym. W żadnym wypadku wizerunek nie opuszcza więc strefy portalu i dostępny jest jedynie w zamkniętym kręgu osób, które deklarują istnienie pomiędzy sobą związku znajomości.

Wobec powyższego istotnym jest, że w doktrynie prawa i orzecznictwie sądowym panuje pogląd, zgodnie z którym przez „rozpowszechnianie” wizerunku rozumieć należy jego publiczne udostępnianie. Tymczasem w przypadku reklamy spersonalizowanej stosowanej przez portale społecznościowe wizerunek użytkownika wykorzystywany jest w przekazie kierowanym bezpośrednio do niego lub jedynie w kręgu jego znajomych. W konsekwencji nie może być tu mowy o upublicznieniu wizerunku. Stawianie portalom zarzutu naruszenia dóbr osobistych poprzez bezprawne rozpowszechnianie wizerunku jest zatem wątpliwe i nie znajduje przekonujących podstaw prawnych.

W kontekście popularyzacji reklamy spersonalizowanej, warto też zastanowić się nad tym, czy wykorzystanie wizerunku lub danych użytkowników serwisu społecznościowego zgodne jest z jego regulaminem. Regulamin jest bowiem podstawowym dokumentem, który określa uprawnienia administratora serwisu w stosunku do jego użytkownika i powinien zawierać precyzyjne informacje o sposobie wykorzystania treści zamieszczonych w portalu.

Podkreślić należy, że wykorzystanie reklamy spersonalizowananej w serwisach, które wymagają logowania, w tym w portalach społecznościowych, nie jest działaniem nielegalnym. Obowiązujące przepisy dopuszczają używanie przez administratora serwisu wizerunków i danych jego użytkowników także dla celów reklamowych. W kontekście reklamy spersonalizowanej prowadzonej w zgodzie z postanowieniami regulaminu danego serwisu trudno jest mówić o naruszeniu dóbr osobistych jego użytkowników. Reklama spersonalizowana, tak w formie adresowanej wyłącznie do danego użytkownika portalu, jak i do szerszego kręgu jego znajomych, wydaje się więc atrakcyjnym i bezpiecznym sposobem zarabiania przez portale społecznościowe. Co więcej, w świetle obowiązujących przepisów, portale mogą w takiej reklamie wykorzystać wizerunek jednego lub kilku zarejestrowanych użytkowników, pod warunkiem, że wizerunek ten rozpowszechniany będzie jedynie w gronie znajomych zarejestrowanych w portalu.

Posted in Bez kategorii