Sprzedawca nie zawsze odpowie za sprzedaż wadliwego towaru

Nie ulega wątpliwości, iż przedsiębiorca, nabywając towary na potrzeby związane z prowadzoną działalnością zawodową lub gospodarczą, ma prawo do tego, aby otrzymać produkty wolne od wad, a ponadto nadające się do użytku określonego w umowie lub wynikającego z ich przeznaczenia. W tym miejscu warto jednak podkreślić, iż samo nabycie wadliwego towaru, nie zawsze przesądzi o powstaniu odpowiedzialności sprzedawcy za ów nie w pełni wartościowy przedmiot.

Jednym z narzędzi, uprawniających nabywcę będącego przedsiębiorcą do dochodzenia wobec sprzedawcy (również przedsiębiorcy) roszczeń z tytułu wad w zakupionych towarach, jest uregulowana w Kodeksie cywilnym instytucja rękojmi za wady. Dochodzenie roszczeń w oparciu o przepisy dotyczące rękojmi za wady jest dopuszczalne nawet wtedy, jeśli strony nie uregulowały tej kwestii bezpośrednio w umowie. Natomiast realizacja uprawnień z tytułu rękojmi jest ograniczona w czasie i powinna nastąpić zasadniczo w ciągu roku od dnia, w którym towar został kupującemu wydany. Po upływie wskazanego okresu uprawnienia te wygasają. Jednakże dochodzenie przez kupującego uprawnień z tytułu rękojmi wymaga uprzedniego zawiadomienia sprzedawcy o wadzie. W przeciwnym razie kupujący uprawnienia te utraci. W szczególnym przypadku sprzedaży dokonywanej pomiędzy osobami prowadzącymi działalność gospodarczą stanie się tak wówczas, gdy kupujący nie zbada rzeczy w czasie i w sposób przyjęty przy rzeczach tego rodzaju i nie zawiadomi niezwłocznie sprzedawcy o dostrzeżonej wadzie. Gdyby wada ujawniła się dopiero później, obowiązek zawiadomienia sprzedawcy powstanie niezwłocznie po jej wykryciu. W praktyce sytuacja będzie zasadniczo wyglądała w ten sposób, że na kupującym spoczywać będzie obowiązek udowodnienia istnienia wady oraz zachowania aktów staranności, tzn. zbadania zakupionego produktu we właściwym czasie, a ponadto powiadomienia sprzedawcy o wadzie bez zbędnej zwłoki. W konsekwencji sprzedawca – chcąc uchronić się przed ewentualnymi, negatywnymi skutkami sprzedaży rzekomo wadliwego towaru – zobowiązany będzie wykazać przeciwieństwo, czyli fakt, iż wada nie istniała w chwili wydania bądź, że nie dochowano aktów staranności związanych ze zbadaniem przedmiotu sprzedaży lub też, że ich dochowanie było spóźnione. W osiągnięciu tego celu pomocnym może się okazać sporządzenie np. protokołu zdawczo-odbiorczego, bowiem szczegółowe wyliczenie w takim protokole istotnych elementów podlegających wzajemnemu sprawdzeniu przez strony, których spełnienie potwierdzi zdatność danego towaru do umówionego użytku, może stanowić cenną wskazówkę odnośnie stanu przedmiotu z chwili podpisania protokołu. Co więcej, w razie ewentualnego sporu sądowego, protokół podpisany przez strony oraz niezawierający zastrzeżeń co do jakości, będzie mógł zostać zgłoszony np. jako dowód z dokumentu na potwierdzenie lub wykazanie racji sprzedawcy.

Przedsiębiorca powinien również uważać na to, jak oznacza sprzedawany towar lub jak go reklamuje i czy np. nie zapewnia o istnieniu cech lub właściwości towaru, których w rzeczywistości on nie posiada. Jeżeli bowiem sprzedawca wadę podstępnie zatai, albo zapewni kupującego, że wady nie istnieją lub towar posiada oznaczone cechy, których w rzeczywistości brak, to wówczas kupujący korzysta z dodatkowej ochrony prawnej. Oznacza to, iż nie utraci on uprawnień z tytułu rękojmi za wady fizyczne, pomimo niezachowania terminów do zbadania rzeczy i do zawiadomienia sprzedawcy o ewentualnych wadach. Powyższe wydaje się również potwierdzać praktyka orzecznicza. Jako przykład wskazać można wyrok Sądu Najwyższego z dnia 27 stycznia 2004 roku, zgodnie z którym za równoznaczne z zapewnieniem kupującego, że wady nie istnieją, uważa się różnorodne sformalizowane sposoby potwierdzenia dobrej jakości rzeczy, w tym kartę (książkę) gwarancyjną. W konsekwencji wydanie nabywcy karty gwarancyjnej jest równoznaczne z zapewnieniem sprzedawcy o dobrej jakości towaru (sygn. akt: II CK 378/02).