Akcjonariusze bez dostępu do strony internetowej spółki

Przepisy kodeksu spółek handlowych przyznają akcjonariuszom reprezentującym co najmniej połowę kapitału zakładowego lub co najmniej połowę ogółu głosów w spółce akcyjnej uprawnienie do samodzielnego zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia. Jednak w przypadku spółek publicznych uprawnienie to może być w praktyce trudne do realizacji lub wręcz iluzoryczne.

Powyższe uprawnienie przyznaje akcjonariuszom większościowym znowelizowany w 2009 r. art. 399 § 3 ksh. Stanowi on podstawę do zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia przez uprawnionych akcjonariuszy wyłącznie mocą ich własnego działania, czyli z pominięciem zarządu czy rady nadzorczej spółki oraz bez konieczności uzyskiwania sądowego upoważnienia. Takie przynajmniej było założenie ustawodawcy, który wprowadził omawiane uprawnienie akcjonariuszy jako odpowiedź na pojawiające się w praktyce konflikty wewnątrz spółek. Chodziło o uniknięcie sytuacji, w których większość kapitałowa, stanowiąca wszak najwyższą władzę w spółce akcyjnej, jest blokowana przez realizujących własne cele członków zarządu. Opóźniając zwołanie walnego zgromadzenia, członkowie zarządu mogli przykładowo odwlekać moment swojego odwołania. Realizacja uprawnienia wynikającego z art. 399 § 3 ksh co do zasady nie napotyka przeszkód w niepublicznych spółkach akcyjnych, gdzie akcjonariusze większościowi są w stanie samodzielnie wykonać czynności potrzebne do skutecznego zwołania walnego zgromadzenia, czyli w większości przypadków zamieścić odpowiednie ogłoszenie w „Monitorze Sądowym i Gospodarczym”. Problem pojawia się w spółkach publicznych, w których zgodnie z art. 4021 § 1 ksh skuteczne zwołanie walnego zgromadzenia wymaga zamieszczenia ogłoszenia na stronie internetowej spółki. Tymczasem strona internetowa spółki, której posiadanie w wypadku spółek publicznych jest obowiązkowe, jest prowadzona i kontrolowana przez zarząd. Podstawowe elementy składające się na prowadzenie strony internetowej, czyli rejestracja domeny, hosting, stworzenie treści strony i administrowanie nią mogą być w praktyce realizowane bądź poprzez umowy z podmiotami zewnętrznymi (outsourcing) bądź przez pracowników spółki. Jednak w każdym przypadku decyzje w tym zakresie podejmowane są przez zarząd jako organ reprezentujący spółkę i sprawujący zwierzchnictwo nad jej pracownikami. Akcjonariusze większościowi spółki publicznej, nie mając realnego wpływu na treść strony internetowej spółki, nie są zatem w stanie zwołać walnego zgromadzenia bez współdziałania członków zarządu, co przeczy celowi wprowadzenia regulacji art. 399 § 3 ksh. Mamy tutaj do czynienia z wyraźnym brakiem spójności przepisów, co jest o tyle zdumiewające, że aktualne brzmienie art. 399 § 3 i nowy art. 4021 zostały wprowadzone do kodeksu jedną ustawą nowelizacyjną. Trzeba jednak mieć na uwadze, że w omawianym przypadku wyłączną decyzję o zwołaniu nadzwyczajnego walnego zgromadzenia i porządku obrad podejmują akcjonariusze większościowi. Rola członków zarządu polega jedynie na umożliwieniu dokonania czynności o charakterze czysto technicznym, jaką jest umieszczenie na stronie internetowej spółki ogłoszenia sporządzonego przez akcjonariuszy, bez żadnej modyfikacji jego treści. Jest to obowiązek członków zarządu, którego niewykonanie grozi niekorzystnymi konsekwencjami. Takie stanowisko zajął Sąd Najwyższy w uchwale Izby Cywilnej z dnia 17 grudnia 2010 r., III CZP 96/2010, z której wynika, że odmowa zamieszczenia ogłoszenia na stronie internetowej spółki w sytuacji, gdy z inicjatywą zwołania walnego zgromadzenia występują większościowi akcjonariusze, grozi członkom zarządu spółki publicznej odpowiedzialnością na podstawie art. 594 § 1 pkt 3 k.s.h. przewidującego grzywnę do 20 000 złotych. Ponadto jeżeli wskutek niezamieszczenia ogłoszenia na stronie internetowej spółka publiczna poniesie szkodę majątkową, członkowie zarządu będą odpowiedzialni za jej naprawienie na podstawie art. 483 ksh. Pomimo grożących członkom zarządu sankcji za odmowę publikacji ogłoszenia na stronie internetowej spółki nie można stwierdzić, że w przypadku spółek publicznych realizacja uprawnienia większościowych akcjonariuszy do zwołania walnego zgromadzenia została należycie zabezpieczona. Jak pokazuje praktyka, w sytuacji ostrego konfliktu wewnątrz spółki nie jest spełnione założenie zapewnienia akcjonariuszom większościowym możliwości szybkiego i całkowicie samodzielnego zwołania zgromadzenia, bez konieczności współdziałania z innymi organami spółki czy korzystania z drogi sądowej.

Posted in Bez kategorii

Windykatorzy uważajcie!

W ostatnim czasie UOKiK nałożył na jeden z największych banków działających w Polsce – Eurobank karę ponad 1,2mln złotych za zastraszenie konsumentów, wobec których prowadzone były czynności windykacyjne, co w efekcie miało wymusić na konsumentach spłatę zadłużenia. Kara ta to swoiste ostrzeżenie dla innych instytucji stosujących podobne praktyki, by swoje należności egzekwować nie tylko w granicach prawa, ale również w granicach dobrych obyczajów i z poszanowaniem godności ludzkiej.

W swoich praktykach zmierzających do wyegzekwowania od konsumentów należności bank posuwał się niejednokrotnie do swego rodzaju szantażu emocjonalnego, który przejawiał się m.in. w straszeniu konsumentów wizytą tzw. umundurowanej „windykacji ulicznej”, która skutecznie przekonałaby dłużnika do oddania długu. W decyzji z dnia 5 sierpnia 2011r., która stała się ostateczna, a bank zapłacił nałożoną na niego karę Urząd wskazał, że został naruszony art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, który stanowi, iż czynem nieuczciwej konkurencji jest działanie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, jeżeli zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy lub klienta. UOKiK wskazał również, że zgodnie z „Zasadami dobrej praktyki bankowej” banki, uznając, iż są instytucjami zaufania publicznego, w swojej działalności kierują się przepisami prawa, uchwałami samorządu bankowego, normami przewidzianymi w zasadach oraz dobrymi zwyczajami kupieckimi, z uwzględnieniem zasad: profesjonalizmu, rzetelności, rzeczowości, staranności i najlepszej wiedzy. Zasady te przewidują, iż w stosunkach z klientami banki powinny postępować z uwzględnieniem szczególnego zaufania, jakim są darzone oraz wysokich wymagań co do rzetelności, traktując wszystkich swoich klientów z należytą starannością, a przy wykonywaniu czynności na rzecz klienta bank powinien działać zgodnie z zawartymi umowami, w granicach dobrze pojętego interesu własnego i z uwzględnieniem interesu klientów. Jednocześnie Prezes Urzędu podkreśla, że bank może klienta informować telefonicznie o przeterminowanym zadłużeniu oraz konsekwencjach wystąpienia przez bank z wnioskiem o nadanie bankowemu tytułowi egzekucyjnemu klauzuli wykonalności bądź wystąpienia z powództwem do sądu, w tym np. kosztach postępowania sądowego, jednakże nie powinien w tych działaniach stosować mechanizmów, które naruszałyby interesy konsumentów. Opisana powyżej decyzja stanowi duży krok w stronę ukrócenia coraz śmielej postępujących firm windykacyjnych. Wprawdzie firmy te działają w granicach przepisów i nie kojarzy się ich już z „windykacją siłową”, jednakże nadal niektóre stosowane przez nie metody budziły spore wątpliwości na gruncie poszanowania godności ludzkiej oraz obrony praw konsumentów. Powyższa decyzja, co ważne, zaakceptowana przez Eurobank, jest krokiem w stronę nie tyle złagodzenia, co usystematyzowania działalności windykacyjnej.

Posted in Bez kategorii

Pracodawcą może być spółka cywilna, jeden lub kilku jej wspólników

O tym, kto jest pracodawcą w spółce cywilnej, rozstrzyga wola wspólników, struktura organizacyjna przedsiębiorstwa prowadzonego przez spółkę, a także praktyka funkcjonowania zakładu pracy. Pracodawcą może być spółka cywilna rozumiana jako twór organizacyjny lub określony wspólnik jako przedsiębiorca.

Wiele wątpliwości budzi zagadnienie, kto jest pracodawcą w przypadku spółki cywilnej. Czy jest nim niemająca osobowości prawnej spółka cywilna, będąca jak się wydaje jednostką organizacyjną w rozumieniu art. 3 Kodeksu pracy, czy są nim wszyscy wspólnicy spółki cywilnej, czy może jest nim każdy bądź tylko niektórzy ze wspólników. Odpowiedź na to pytanie rodzi szereg konsekwencji praktycznych dla przedsiębiorców działających w tej formie organizacyjnej. Przykładowo, kto powinien podpisywać umowy o pracę i kto powinien podpisać się na wypowiedzeniu, czy piśmie rozwiązującym umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika – jeden ze wspólników, niektórzy z nich, czy może wreszcie wszyscy razem. Specyfika prawa pracy polegająca na tym, że bardzo duże znaczenie ma praktyka funkcjonująca w zakładzie pracy nakazuje przyjąć, że nie da się udzielić generalnej odpowiedzi na pytanie, kto jest pracodawcą w spółce cywilnej – w każdym przypadku może być bowiem inaczej. Ponadto, czym innym pracodawca, a czym innym osoba dokonująca w jego imieniu czynności z zakresu prawa pracy. Status prawny wspólników i spółki cywilnej
Niestety, sam ustawodawca komplikuje rozpatrywane zagadnienie. Rozmaite akty prawne różnicują pozycję wspólników spółki cywilnej. Z punktu widzenia Kodeksu cywilnego, który wykreował w polskim systemie prawa spółkę cywilną, jest ona jedynie jedną z nazwanych umów cywilnoprawnych. Nie jest odpowiednikiem spółek handlowych ani osobowych, ani też kapitałowych, nie posiada osobowości prawnej, a więc nie jest podmiotem prawa. Dlatego posługiwanie się pojęciem, iż określoną czynność dokonała spółka cywilna, jest w istocie skrótem myślowym. Spółka cywilna nie może w ogóle działać, tak samo jak działać nie może umowa zlecenia, czy umowa o dzieło. Na gruncie cywilistycznym, mówiąc „spółka cywilna” mamy na myśli jedynie umowę. Konsekwentnie, w ustawie z dnia 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej ustawodawca zadecydował, że za przedsiębiorców uznaje się wspólników spółki cywilnej w zakresie wykonywanej przez nich działalności gospodarczej. Oznacza to, że każdy ze wspólników jest samodzielnym przedsiębiorcą i nie ma w polskim prawie pojęcia spółki cywilnej jako przedsiębiorcy. Spółka cywilna jako pracodawca
Inaczej będzie na gruncie prawa pracy. O ile na gruncie prawa cywilnego, a także prawa administracyjnego regulującego wykonywanie działalności gospodarczej, podmiotami prawa są tylko poszczególni wspólnicy spółki cywilnej, o tyle na gruncie prawa pracy wydaje się, że podmiotowość w zakresie stosunków pracy uzyskuje spółka cywilna. Takie było do tej pory konsekwentne orzecznictwo Sądu Najwyższego, który wielokrotnie się wypowiedział, że spółka cywilna może być pracodawcą Spółka cywilna – mimo że nie posiada osobowości prawnej – może być zakładem pracy w rozumieniu art. 3 kp. [wyrok Sądu Najwyższego z dnia 6 lutego 1997 r.; I PKN 77/96; por. również wyrok SN z dnia 10 maja 1996 r.; I PRN 63/95]. Wprawdzie Sąd ten używa pojęcia zakład pracy ale wynika to z poprzedniej treści Kodeksu pracy, który posługiwał się pojęciem zakładu pracy w miejsce dzisiejszego pojęcia pracodawcy. Taką wykładnię prawa, ostatnio słusznie potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 3 lutego 2011 roku (II FSK 838/2010). Artykuł 3 Kodeksu pracy jednoznacznie określa, że pracodawcą mogą być jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej. Na gruncie tej ustawy to spółka cywilna jako organizacja wspólników, a nie sami wspólnicy, jest pracodawcą. Wydaje się, że również w tym przypadku dochodzi do pewnej transformacji rozumienia pojęcia spółki cywilnej. Pracodawcą nie może być umowa spółki cywilnej. Nie może być też nim samo przedsiębiorstwo rozumiane jako zespół składników majątkowych, gdyż sam zespół składników majątkowych, w tym m. in. rzeczy ruchome czy nieruchome, nie ma podmiotowości. Pracodawcą (art. 3 kp) jest przedsiębiorca, który jako osoba fizyczna prowadzi działalność na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej, nie zaś prowadzone przez niego przedsiębiorstwo jako zorganizowany zespół składników materialnych i niematerialnych przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej (art. 55[1] kc). [Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 22 sierpnia 2003 r.; I PK 284/2002]. Dlatego pod pojęciem spółki cywilnej jako pracodawcy należy rozumieć bardziej pewną strukturę organizacyjną kierowaną przez osobę lub osoby fizyczne. Rodzi to szereg wątpliwości. Pogłębia je fakt, że linia orzecznicza uznająca spółkę cywilną za pracodawcę pojawiła się na gruncie stanu prawnego, w którym spółka cywilna miała quasi podmiotowość prawną. Wejście w życie od 1 stycznia 2001 r. Prawa o działalności gospodarczej, według którego nie spółka cywilna, a wspólnicy mają status przedsiębiorców, nie spowodowało zmiany w prawie pracy. Na gruncie ustawy Kodeks pracy pracodawcą nadal może być spółka cywilna, a zatem do niej kierowane muszą być decyzje dotyczące publicznoprawnych obowiązków pracodawcy. [wyrok NSA z dnia 3 lutego 2011 roku; II FSK 838/2010]. Wielu pracodawców w jednej spółce cywilnej
Kodeks pracy wskazuje, że pracodawcą jest jednostka organizacyjna. Taką jednostką jest spółka cywilna i prowadzone razem przez wspólników przedsiębiorstwo. Wątpliwości pojawią się, gdy tylko jeden ze wspólników nawiązuje i rozwiązuje stosunki pracy i jako jedyny wspólnik spółki cywilnej zajmuje się sprawami pracowniczymi „spółki”. Wątpliwości pojawią się też, gdy w ramach spółki cywilnej działają wyodrębnione jednostki organizacyjne. Dyrektor przedsiębiorstwa (spółka cywilna), które prowadzi działalność gospodarczą w formie wyodrębnionej jednostki organizacyjnej, reprezentuje ten zakład pracy w stosunkach pracy. (Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 29 stycznia 1999 r.; II UKN 507/98; OSNAPiUS 2000/11 poz. 447). Sąd słusznie uważa, że nawet w ramach organizacyjnego tworu jakim jest spółka cywilna może działać wiele jednostek organizacyjnych, a każda z nich może być samodzielnym pracodawcą. Jeżeli każda z tych jednostek samodzielnie działa w zakresie stosunków pracy oraz ma samodzielność organizacyjno-finansową, to będzie odrębnym pracodawcą. A jak będzie w sytuacji, w której tylko jeden ze wspólników zajmuje się sprawami z zakresu prawa pracy – nawiązuje i rozwiązuje stosunki pracy, zmienia je itp.? Jeżeli wspólnik robi to jedynie jako swoisty reprezentant, pełnomocnik wszystkich wspólników łącznie, to nie można przyjąć, aby stał się samodzielnym pracodawcą. Występuje raczej w imieniu i na rzecz tworu organizacyjnego, jakim jest spółka cywilna będącą pracodawcą. Co jednak w sytuacji, gdy wspólnik sam działa w swoim imieniu w zakresie stosunków pracy a pozostali wspólnicy nie ingerują w ogóle w sprawy pracownicze? Właściciel zakładu pracy nie jest tożsamy z pracodawcą
W tym miejscu należy się ponownie odwołać do kodeksowej definicji i koncepcji pracodawcy. Pracodawca nie musi być samodzielnym podmiotem prawnym a wystarcza odrębność organizacyjna. Kodeks pracy oparł się na koncepcji zarządczej a nie właścicielskiej – pracodawcą jest ten, kto pracę organizuje. Znaczenie ma wola wspólników spółki cywilnej – gdy wspólnie postanowią, że tylko jeden wspólnik ma być pracodawcą, a ten posiada pewien stopień odrębności i samodzielności organizacyjno-finansowej, można go będzie uznać za samodzielnego pracodawcę. Analogicznie dopuszczalne by było, żeby np. dwóch z kilku wspólników stało się odrębnym od spółki pracodawcą. Zamiast wyraźnej woli wspólników można odwołać się do ukształtowania struktury organizacyjnej zakładu pracy. Natomiast gdy jeden wspólnik wprawdzie zajmuje się wyłącznie stosunkami pracy, ale spółka cywilna rozumiana jako zespół składników materialnych składających się na przedsiębiorstwo działa jako pewna całość organizacyjna i pracownicy świadczą pracę w ramach takiego przedsiębiorstwa jako całości, należy uznać, że to spółka cywilna jest pracodawcą a nie poszczególny wspólnik. Dodatkowym argumentem przemawiającym za uznaniem spółki cywilnej, a nie jej wspólników, za pracodawcę jest to, że osoby zatrudnione realizują cel gospodarczy, dla jakiego spółka została utworzona. Tym samym świadczą pracę na rzecz spółki, a nie jej poszczególnych wspólników. [wyrok NSA z dnia 3 lutego 2011 roku; II FSK 838/2010]. Wspólnika podejmującego czynności wobec pracowników należy uznać nie za pracodawcę a za osobę uprawnioną do podejmowania czynności z zakresu prawa pracy. Zgodnie bowiem z art. 31 § 1 Kodeksu pracy za pracodawcę będącego jednostką organizacyjną czynności w sprawach z zakresu prawa pracy dokonuje osoba lub organ zarządzający tą jednostką albo inna wyznaczona do tego osoba. Natomiast w ewentualnych sporach pracowniczych, pracownicy powinni pozwać spółkę cywilną oraz wszystkich wspólników łącznie. Występujący przeciwko spółce cywilnej pracownik powinien w pozwie wskazać jako stronę pozwaną nie tylko tę spółkę, ale także wszystkich wspólników. [Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 6 lutego 1997 r. I PKN 77/96; OSNAPiUS 1997/18 poz. 340].

Posted in Bez kategorii

Dłuższy monopol rynkowy na leki dla dzieci

W niektórych przypadkach leki pediatryczne zostały uprzywilejowane w zakresie możliwości przedłużenia wyłączności rynkowej oraz monopolu na zasadach patentu, głównie w celu motywacji do odkrywania i wprowadzania do obrotu leków przystosowanych dla tej właśnie grupy.

Metabolizm dziecka różni się od metabolizmu osoby dorosłej, dlatego aby lekarstwa stosowane u dzieci były lepiej tolerowane ale również bardziej skuteczne potrzeba innej formuły farmaceutycznej i dawkowania niż to, które jest przeznaczone dla dorosłych. W związku z tym mimo że prowadzenie badań klinicznych na dzieciach budzi wątpliwości, z pewnością nie pozostawia ich fakt, że istnieje potrzeba rejestrowania leków przystosowanych dla populacji pediatrycznej. Aby zrealizować ten cel, przewidziano odrębną regulację pediatryczną oraz wydłużono w niektórych sytuacjach monopol rynkowy, aby zachęcić przemysł farmaceutyczny do badań nad lekami dla populacji pediatrycznej. PUMA – nowy typ pozwolenia szansą na przedłużenie monopolu 26 stycznia 2007 roku weszła w życie regulacja pediatryczna w postaci rozporządzenia unijnego w sprawie produktów leczniczych stosowanych w pediatrii. Zgodnie z art. 2 (4) rozporządzenia istnieje możliwość przedłużenia monopolu rynkowego poprzez uzyskanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu ze wskazaniem do stosowania w pediatrii, czyli Pediatric Use Marketing Authorisation (PUMA). O ten stosunkowo nowy rodzaj pozwolenia na dopuszczenie do obrotu można się ubiegać w przypadku produktów leczniczych, które mają już pozwolenie na dopuszczenie do obrotu, ale nie są już objęte ochroną zarówno wynikającą z patentu, jak i dodatkowego świadectwa ochronnego. Z tego rodzaju pozwolenia można również skorzystać w przypadku produktów leczniczych powstałych wyłącznie dla populacji pediatrycznej, biorąc pod uwagę wskazania do stosowania, dawkowanie, postać farmaceutyczną oraz drogę podania.
Istotne znaczenie przy regulacji pediatrycznej ma wdrożenie Pediatric Investigation Plan, który oznacza program badań i rozwoju produktu mający na celu zapewnienie wszystkich danych niezbędnych do wyznaczenia warunków, po spełnieniu których produkt leczniczy może być stosowany w populacji pediatrycznej. Poprzedza on złożenie wniosku o dopuszczenie do obrotu produktu leczniczego i jest dokumentem, na którym powinno opierać się opracowywanie i dopuszczanie do obrotu produktów leczniczych dla populacji pediatrycznej. Oprócz udogodnienia w postaci możliwości przedłużenia monopolu rynkowego, regulacja pediatryczna przewiduje także obowiązki względem podmiotów odpowiedzialnych. Przy składaniu wniosku o dopuszczenie do obrotu produktu leczniczego stosowanego u ludzi, podmiot odpowiedzialny jest zobowiązany przedstawić wyniki wszystkich badań oraz szczegóły informacji zgodnie z zatwierdzonym planem badań z udziałem populacji pediatrycznej. Zwolnieniu z tego obowiązku podlegają jedynie podmioty odpowiedzialne, w przypadku gdy prawdopodobne jest, że lek jest nieskuteczny lub niebezpieczny dla dzieci lub jest przeznaczony do leczenia schorzeń występujących jedynie w populacji osób dorosłych, albo nie wykazuje znaczącej korzyści terapeutycznej w stosunku do obecnych sposobów leczenia dzieci. W przypadku złożenia wniosku o dopuszczenie do obrotu ze wskazaniem do stosowania w pediatrii także należy przedstawić dane i dokumenty ustalające jakość, bezpieczeństwo i skuteczność stosowania w populacji pediatrycznej. Jeżeli okres ochrony danych upłynął, podmiot odpowiedzialny może odnosić się do wyników badań zawartych w dokumentacji rejestracyjnej dopuszczonego do obrotu produktu leczniczego, którego właścicielem jest inny podmiot.
Co istotne, w przypadku uzyskania przez podmiot odpowiedzialny pozwolenia na dopuszczenie do obrotu ze wskazaniem do stosowania w pediatrii, może on używać nazwy produktu leczniczego zawierającego tę samą substancję czynną, dla którego ten sam podmiot odpowiedzialny uzyskał pozwolenie na stosowanie u dorosłych. System zachęt do badań i rejestracji leków dla populacji pediatrycznej W przypadku pozwolenia na dopuszczenie do obrotu ze wskazaniem do stosowania w pediatrii mamy do czynienia z takimi samymi okresami ochronnymi jak przy innych rodzajach pozwoleń. W związku z czym okres wyłączności danych wynosi 8 lat a okres wyłączności rynkowej – 10 lat, z możliwością rozszerzenia o rok.
Jednak istnieje możliwość przedłużenia monopolu rynkowego, jeżeli lek pediatryczny będzie miał jednocześnie status leku sierocego. Produkt leczniczy może być produktem leczniczym sierocym, jeżeli powstał do diagnostyki, profilaktyki i leczenia chorób zagrażających życiu lub bardzo poważnych, które dotyczą nie więcej niż 5 na 10 000 mieszkańców Unii Europejskiej. Standardowy okres wyłączności obrotu przy lekach sierocych, może zostać wydłużony z lat 10 do lat 12, jeśli produkt leczniczy spełni wymagania dotyczące danych w badaniach na populacji pediatrycznej. Udogodnienia tego typu wiążą się z zachęcaniem do badań i wprowadzania do obrotu chorób rzadko występujących, często są to schorzenia śmiertelne i dotyczą populacji pediatrycznej. Jest to o tyle istotne, że w normalnych warunkach rynkowych inwestowanie w rozwój tego rodzaju leków jest nieopłacalne.
Podmiot odpowiedzialny, oprócz powyższych możliwości przedłużenia monopolu na swój lek, jeżeli jest posiadaczem patentu lub dodatkowego świadectwa ochronnego, może uzyskać dodatkowy 6-miesięczny okres ochrony na zasadach ochrony patentowej. Warunkiem do uzyskania dodatkowego czasu na monopol jest zgodność wszystkich danych uzyskanych z badań z PIP, ważne pozwolenie na dopuszczenie do obrotu we wszystkich krajach UE, jeżeli wymagane informacje wynikające z przeprowadzonych badań zostaną umieszczone w drukach informacyjnych. Możliwości przedłużenia ochrony patentowej nie stosuje się do produktów leczniczych posiadających status leków sierocych.
Państwa Wspólnoty oprócz powyższych zachęt przewidują również działania wspierające prowadzenie badań nad lekami pediatrycznymi i wprowadzanie ich do obrotu, jak również wspierają inicjatywy wspólnotowe mające na celu finansowanie tych badań.

Posted in Bez kategorii

Jak uniknąć kwestionowania prawa do odliczenia podatku naliczonego od dokonanych zakupów towarów?

Nabywając towar, należy dochować należytej staranności przy weryfikacji informacji o kontrahencie. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości przy wejściu przez niego w posiadanie sprzedawanego towaru, fakt ten będzie istotnym czynnikiem przy uzasadnieniu prawa do odliczenia podatku naliczonego wynikającego z faktury dokumentującej sprzedaż przez nabywcę. W ostatnim czasie z problemem tym mają do czynienia podmioty handlujący złomem.

Generalna zasada mówi, iż prawo do odliczenia przysługuje przedsiębiorcom w zakresie, w jakim towary wykorzystywane są do wykonywania czynności opodatkowanych. Przepisy ustawy o VAT zawierają również ograniczenia w zakresie prawa do odliczenia. Dotyczą one m.in. sytuacji, kiedy:

  • sprzedaż została udokumentowana fakturami wystawionymi przez podmiot nieistniejący bądź nieuprawniony do wystawiania faktur;
  • transakcja udokumentowana fakturą nie podlega opodatkowaniu albo jest zwolniona od podatku;
  • wystawiono więcej niż jedną fakturę dokumentującą daną sprzedaż;
  • wystawione faktury dotyczą transakcji, które nie zostały dokonane;
  • faktury potwierdzają czynności, które są sprzeczne z prawem.

Przy realizacji prawa do odliczenia problematyczne jest, na kim ciąży obowiązek weryfikacji prawidłowości dokumentowania czynności i kto ponosi odpowiedzialność i wszelkie związane z tym konsekwencje finansowe w przypadku błędnego udokumentowania czynności. W ramach bieżącego prowadzenia działalności gospodarczej może dojść do sytuacji, kiedy przedsiębiorcy nabędą towar, który wszedł w posiadanie sprzedawcy w sposób nielegalny. W takiej sytuacji powstaje pytanie, czy podatek VAT wykazany na fakturze przez sprzedawcę podlega odliczeniu u nabywcy. Praktyka organów skarbowych oraz organów kontroli skarbowej pokazuje, iż stoją one na stanowisku, iż to nabywcy ponoszą negatywne konsekwencje takiego zdarzenia i nie mają prawa do odliczenia podatku naliczonego wynikającego z takiej faktury, niezależnie od tego, czy nabywca dochował należytej staranności przy weryfikacji kontrahenta. Postępowanie takie może budzić kontrowersje na gruncie rozstrzygnięć sądów administracyjnych oraz Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS). Przykładowo w wyroku WSA w Kielcach z 10 marca 2011 r., I SA/Ke 129/11 stwierdzono, iż „odbiorcy faktur, w których jako wystawcę wskazano podmiot posługujący się nieprawdziwymi danymi, w praktyce nieprowadzący działalności gospodarczej i niebędący czynnym podatnikiem VAT w sytuacji, gdy strona nie dochowała należytej staranności przy weryfikacji kontrahenta, nie przysługuje stosownie do unormowania art. 88 ust 3a pkt 1 lit a oraz art. 88 ust 3a pkt 4 lit. a ustawy o VAT uprawnienie do obniżenia podatku należnego o podatek naliczony wynikający z tego rodzaju faktury.” Z uzasadnienia tego można wywnioskować, iż w przypadku dochowania należytej staranności przy weryfikacji kontrahenta, prawo do odliczenia podatku naliczonego wykazanego przez tego kontrahenta na fakturach przysługuje podatnikowi. Z innego orzeczenia wynika, iż w przypadku uzasadnionych wątpliwości co do osoby kontrahenta, wynikających z ustalonego w sprawie stanu faktycznego, podatnik powinien dokonać weryfikacji, a zaniedbanie w tym zakresie może mieć wpływ na ocenę, czy podatnik dochował należytej staranności w jego wyborze (wyrok WSA w Poznaniu z 22 kwietnia 2008 r., I SA/Po 218/08, niepublikowany). Ponadto na gruncie orzecznictwa ETS można stwierdzić, iż w celu zachowania prawa do odliczenia podatku naliczonego konieczne jest ustalenie, czy podatnik nabywając towar od podmiotu wiedział lub uwzględniając całokształt danej sytuacji faktycznej, przynajmniej winien wiedzieć, że określona transakcja stanowi nadużycie prawa (zob. np. wyrok C-409/04 z dnia 27 września 2007r w sprawie TELOOS plc i inni).

Podatkowy kamień z serca polskich przedsiębiorców na Ukrainie

20 października Rada Najwyższa Ukrainy znowelizowała budzący wśród przedsiębiorców wiele kontrowersji Kodeks Podatkowy. Polscy przedsiębiorcy prowadzący biznes na Ukrainie mogą odetchnąć z ulgą. Wprowadzone zostały zmiany dotyczące m. in. uproszczonego trybu opodatkowania oraz prowadzenia księgowości dla firm. Udało się osiągnąć kompromis pomiędzy władzą a przedsiębiorcami, wyraźnie ułatwiający życie tym ostatnim.

Reguły gry dla przedsiębiorców stosujących uproszczony tryb opodatkowania były modyfikowane już od 12 lat – nic więc dziwnego, że nie odpowiadały one realiom gospodarczym panującym na Ukrainie, zwłaszcza w warunkach kryzysu. Dlatego w celu stymulowania rozwoju przedsiębiorczości zdecydowano się na wprowadzenie zmian dających nadzieję na biznesowe przeżycie w trudnych czasach. Teraz polscy przedsiębiorcy należący do jednej z czterech grup będą mogli skorzystać z uproszczonego trybu opodatkowania.

  • osoby fizyczne o rocznym poziomie dochodów poniżej 150 tys. UAH (1 UAH = 0,3962 PLN), niezatrudniające własnych pracowników i których działalność polega wyłącznie na prowadzeniu handlu na rynkach zorganizowanych oraz świadczeniu usług komunalnych;
  • osoby fizyczne o rocznym poziomie dochodów nieprzekraczającym 1 mln UAH i zatrudniające do 10 pracowników;
  • osoby fizyczne, których roczne dochody nie przekraczają 3 mln UAH, a liczba zatrudnionych pracowników nie przekracza 20 osób;
  • osoby fizyczne lub osoby prawne o poziomie dochodów nieprzekraczających 5 mln UAH i zatrudniające do 50 osób.

Zwiększono górny limit dochodu umożliwiający skorzystanie z uproszczonej formy opodatkowania (dla osób fizycznych – z 500 tys. do 3 mln UAH, dla osób prawnych – z 1 mln do 5 mln UAH). Wprowadzono stawkę procentową podatku dla płatników uproszczonego systemu podatkowego: 3% od dochodu dla osób fizycznych z dochodem do 3 mln UAH, pod warunkiem odprowadzania podatku VAT, 5% od dochodu – bez odprowadzania VAT (dotychczas takiej regulacji nie było). Zniesiono ograniczenia dla osób fizycznych – płatników uproszczonego systemu podatkowego, dotyczące włączania do kosztów wydatków ponoszonych na zakup towarów (prac, usług). Osoby fizyczne korzystające z uproszczonego systemu podatkowego otrzymały prawo do uzyskania statusu płatnika VAT. Została zniesiona 50-procentowa nadpłata do stawki podatku ryczałtowego za każdego pracownika najemnego (dotychczas stawka podatku była zwiększana o 50% za każdego takiego pracownika). Wprowadzono również możliwość prowadzenia przez pierwsze trzy kategorie płatników uproszczonego systemu podatkowego, tj. jedynie księgi dochodów i wydatków (brak konieczności posiadania kasy fiskalnej).
W przypadku podpisania przez Prezydenta Ukrainy – a wszystko wskazuje na to, że tak się stanie w najbliższym czasie – zmiany mają wejść w życie z dniem 1 stycznia 2012 roku.


Podstawa prawna:
Ustawa Ukrainy o wniesieniu zmian do Kodeksu Podatkowego Ukrainy oraz innych aktów prawnych Ukrainy, dotyczących uproszczonego systemu opodatkowania, ewidencji i sprawozdawczości

Posted in Bez kategorii

Warto wiedzieć-jak określić i chronić know-how

Pojęcie know-how jest często używane w środowisku IT. Jednocześnie w dość zróżnicowanym znaczeniu, najczęściej potocznym, rzadziej prawniczym, a już wyjątkowo – w prawnym. Te trzy znaczenia przenikają się i mieszają w różnych działaniach, powodując nieporozumienia.

Innym przykładem tego typu pojęcia może być „korporacja”, które równie często używa się w intuicyjnym znaczeniu. Przy pierwszych próbach definiowania okazuje się, że odmienności w rozumieniu są znaczne, a w przepisach prawa wskazówek brak. W przypadku know-how jest trochę lepiej, ale i tu brak kompleksowej definicji, która nie powodowałaby wątpliwości przy interpretacji przepisów zawierających to pojęcie. Stąd też krótki przegląd, czym jest i jak chronić know-how w myśl uregulowań prawnych. Warto rozpocząć poszukiwania tam, gdzie wszystko ma swój początek i koniec – a więc od prawa podatkowego. Znajdziemy tam krótką definicję, określającą know-how jako informacje związane z wiedzą w dziedzinie przemysłowej, handlowej, naukowej lub organizacyjnej. Definicja ta, jako zbyt ogólna, jest niestety niewystarczająca dla określenia natury prawnej know-how i w konsekwencji – właściwego modelu ochrony. Z kolei na gruncie prawa cywilnego brak jest definicji ustawowej i można ją dopiero znaleźć w rozporządzeniu Rady Ministrów odnoszącym się do transferu technologii. Ze względu na lokalizację definicji w rozporządzeniu nie możemy przenieść rozumienia tego pojęcia na inne akty prawne, lecz zastosować jedynie do materii regulowanej ustawą o ochronie konsumentów i konkurencji, na podstawie której zostało ono wydane. Dla przedsiębiorcy zawierającego umowy dotyczące korzystania z know-how przydatność tej definicji jest niewątpliwa. W przypadku umów dotyczących transferu technologii odwołujących się do know-how można wspomóc się odpowiednim dla tego zagadnienia Rozporządzeniem Komisji (WE). Wykorzystując powyższe ujęcia, przez know-how przedsiębiorca powinien rozumieć zbiór praktycznych informacji o charakterze technicznym lub technologiczym, czy też informacji dotyczących zasad organizacji i zarządzania, wynikających z doświadczeń, przeprowadzonych badań lub testów, pod warunkiem że pozostają nieopatentowane i nieujawnione do wiadomości publicznej, a których istota i wartość skupia się na tym, iż mogą być niezbędne do wytworzenia konkretnych towarów lub zastosowania pewnych technologii w dziedzinie, do których nawiązują. Takim know-how mogą być np. informacje zebrane na potrzeby tworzonej gry komputerowej, dotyczące aranżacji skateparku, w którym barwy, kształty czy rodzaj materiałów uwzględnianych obiektów wyłonią przemyślaną całość. W przypadku zamiaru wykorzystania tych informacji przez przedsiębiorcę jako atrakcyjnego towaru w obrocie gospodarczym pojawia się trudność w odnalezieniu stosownej ochrony prawnej. Ochrony know-how należy bowiem poszukiwać na granicy między ochroną, jaką przewiduje prawo własności przemysłowej (np. ochrona patentowa), prawem autorskim (ochrona praw majątkowych i osobistych, np. do programu komputerowego), a ochroną w ramach tajemnicy przedsiębiorstwa, sformułowaną w ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (np. ochrona systemu obiegu dokumentów w przedsiębiorstwie pracodawcy). W prawie własności przemysłowej zamiast wskazania ochrony know-how mamy jedynie nawiązanie wskazujące na wynalazki niezgłoszone (projekty wynalazcze), stanowiące tajemnicę przedsiębiorcy, które mogą być odrębnym przedmiotem korzystania uregulowanego w umowie. Pozostaje więc na tej płaszczyźnie umowne określenie charakteru ochrony. I tak np. w umowie dotyczącej korzystania z know-how będącego „prawie” wynalazkiem towarzyszyć będzie określenie „licencyjna” i stosować do niej należy przepisy prawa własności przemysłowej dotyczące umowy licencji na wynalazek chroniony patentem. Sformułowanie cenne informacje techniczne i technologiczne pojawia się też w definicji tajemnicy przedsiębiorstwa zawartej w ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Wyraźnie jednak widać, iż pojęcia know-how – z punktu widzenia transferu technologii i tajemnicy przedsiębiorstwa – nie są tożsame. Przykładowo, wysokość wynagrodzenia członków zarządu, jest tajemnicą przedsiębiorstwa, ale co do zasady nie zostanie uznana za know-how. Szeroko ukształtowana tajemnica przedsiębiorstwa pozwala na skorzystanie przy know-how z ogólnej ochrony, jaka przysługuje przedsiębiorstwu w myśl zasad uczciwej konkurencji pomiędzy przedsiębiorcami. Natomiast przy know-how pozbawionym wartości technologicznych nie będzie można oprzeć się na przepisach dotyczących umów licencyjnych, o których była mowa powyżej, lecz jego przekazywanie pomiędzy przedsiębiorcami będzie podlegało wyłącznie przepisom kodeksu cywilnego ramach swobody umów (jako tzw. umowy nienazwane).

Posted in Bez kategorii

Gdy administracja szkodzi środowisku – nie wiadomo, kto za to płaci

Ustawa o zapobieganiu szkodom w środowisku i ich naprawie ma za zadanie wesprzeć wdrożenie europejskiej zasady „zanieczyszczający płaci”. W świetle jej przepisów kwestią dyskusyjną pozostaje, czy organ administracji może mieć status zanieczyszczającego.

Szkodą jest negatywna, mierzalna zmiana stanu lub funkcji elementów przyrodniczych, oceniona w stosunku do stanu początkowego, która została spowodowana bezpośrednio lub pośrednio przez działalność prowadzoną przez podmiot korzystający ze środowiska: w gatunkach lub siedliskach przyrodniczych, w wodach i w powierzchni ziemi. W przypadku wystąpienia szkody Ustawa wymaga podjęcia działań w celu ograniczenia szkody, zapobieżenia kolejnym szkodom i negatywnym skutkom dla zdrowia ludzi lub dalszemu osłabieniu funkcji elementów przyrodniczych, w tym natychmiastowego skontrolowania, powstrzymania, usunięcia lub ograniczenia w inny sposób zanieczyszczeń lub innych szkodliwych czynników, a ponadto – podjęcia działań naprawczych. Natomiast przy bezpośrednim zagrożeniu szkodą podmiot jest obowiązany niezwłocznie podjąć działania zapobiegawcze. Gdy powstaje szkoda
Działania zapobiegawcze oznaczają działania podejmowane w celu zapobieżenia szkodzie lub jej zmniejszenia, w szczególności wyeliminowanie lub ograniczenie emisji. Z bezpośrednim zagrożeniem mamy do czynienia przy wysokim prawdopodobieństwie wystąpienia szkody w dającej się przewidzieć przyszłości. Natomiast działaniami naprawczymi są wszelkie działania, w tym także ograniczające lub tymczasowe, podejmowane w celu naprawy lub zastąpienia w równoważny sposób elementów przyrodniczych lub ich funkcji, które uległy szkodzie, w szczególności oczyszczanie gleby i wody, przywracanie naturalnego ukształtowania terenu, zalesianie, zadrzewianie lub tworzenie skupień roślinności, reintrodukcję zniszczonych gatunków, prowadzące do usunięcia zagrożenia dla zdrowia ludzi oraz przywracania równowagi przyrodniczej i walorów krajobrazowych na danym terenie. Rozporządzenie Ministra Środowiska wskazuje trzy rodzaje działań naprawczych: podstawowe, uzupełniające i kompensacyjne. Pan płaci, pani płaci, my płacimy.
Koszty przeprowadzenia tych działań ponosi podmiot korzystający ze środowiska. Są wyjątki. Zasada ta nie ma zastosowania, jeżeli wykaże się, że bezpośrednie zagrożenie lub szkoda zostały spowodowane przez inny podmiot oraz wystąpiły mimo zastosowania właściwych środków bezpieczeństwa, lub powstały na skutek podporządkowania się nakazowi organu administracji. Podmiot, który podjął działania , może wystąpić z roszczeniem o zwrot kosztów od sprawcy bezpośredniego zagrożenia lub szkody i od organu administracji. Główny zainteresowany
Ustawa szkodowa odwołuje się do art. 3 pkt 20 Prawa ochrony środowiska, co czyni definicję niezrozumiałą. Jest to podmiot zdefiniowany w POŚ, prowadzący działalność stwarzającą ryzyko szkody w środowisku lub inną działalność, o której mowa w art. 2 ust. 1 pkt 2 Ustawy szkodowej, powodującą bezpośrednie zagrożenie szkodą w środowisku lub szkodę w środowisku. Podmiotem korzystającym ze środowiska w rozumieniu art. 3 pkt 20 POŚ jest:
a) przedsiębiorca w rozumieniu Ustawy o swobodzie działalności gospodarczej,
b) jednostka organizacyjną niebędącą przedsiębiorcą w rozumieniu tej Ustawy,
c) osoba fizyczna niebędąca podmiotem, o którym mowa w lit. a, korzystającą ze środowiska w zakresie, w jakim korzystanie ze środowiska wymaga pozwolenia. W rozumieniu Ustawy szkodowej pojęcie jest szersze niż w POŚ, ponieważ podmiot ten może prowadzić także „inną działalność, o której mowa w art. 2 ust. 1 pkt 2”. Jednakże art. 2 ust. 1 pkt 2 odnosi się do innej działalności niż ta, wskazana w pkt 1, podmiotu korzystającego ze środowiska. Zatem dochodzimy do paradoksu idem per idem. Okazuje się, że podmiotem korzystającym ze środowiska jest podmiot w rozumieniu art. 3 pkt 20 POŚ, prowadzący działalność stwarzającą ryzyko szkody w środowisku lub inną działalność podmiotu korzystającego ze środowiska. Administracja też może naśmiecić
Zgodnie z art. 61 § 1 kpa organ może wszcząć postępowanie z urzędu. . Jeśli zaniecha, pozostaje złożenie powiadomienia przez osobę trzecią. Nie jest wystarczająca zwykła forma powiadomienia, na przykład list polecony. Art. 24 ust. 3 Ustawy szkodowej wskazuje na formę kwalifikowaną. Konieczne jest: 1) imię i nazwisko albo nazwę podmiotu zgłaszającego bezpośrednie zagrożenie szkodą w środowisku lub szkody w środowisku, jego adres zamieszkania albo adres siedziby; 2) określenie rodzaju, opis, wskazanie miejsca i datę wystąpienia bezpośredniego zagrożenia szkodą w środowisku lub szkody w środowisku. Z proceduralnego punktu widzenia braki formalne zawiadomienia mogą spowodować odmowę wszczęcia postępowania. Uprzejmie donoszę, że…
Dalsze wątpliwości wiążą się z określeniem kręgu podmiotów uprawnionych do złożenia zawiadomienia. Ustawa o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, gwarantuje to prawo „każdemu” . Jednakże brzmienie art. 24 ust. 2 Ustawy szkodowej nasuwa wątpliwości. Jeżeli zagrożenie szkodą lub szkoda dotyczy środowiska jako dobra wspólnego, zgłoszenia może dokonać organ administracji albo organizacja ekologiczna. Mamy zatem kolejne rozróżnienie: szkoda w środowisku oraz szkoda w środowisku jako dobru wspólnym. Przedmiotem dyrektywy i Ustawy są więc nie wszystkie szkody w środowisku, lecz jedynie trzy ich rodzaje: w gatunkach chronionych lub chronionych siedliskach przyrodniczych, w wodach i w powierzchni ziemi. Organ ochrony środowiska podejmuje działania zapobiegawcze i naprawcze, jeżeli uzna zgłoszenie za uzasadnione – w przeciwnym wypadku działań nie podejmie. Biorąc pod uwagę art. 15 i art. 24 ust. 5 Ustawy szkodowej, możliwe są kuriozalne sytuacje. Organ może odmówić wszczęcia postępowania, jeśli twierdzi, że szkodę spowodował podmiot korzystający ze środowiska. Ponieważ jednak podmiot ten nie podejmuje działań, bo się do tego nie poczuwa, organ , w drodze decyzji nakłada obowiązek ich przeprowadzenia. Można w związku z tym sformułować tezę, iż „zidentyfikowanie podmiotu korzystającego ze środowiska” w praktyce jest możliwe zawsze. Postępowanie odwoławcze może być w istocie walką przedsiębiorcy o zwolnienie się od odpowiedzialności. W tej sytuacji zasadę „zanieczyszczający płaci” należy zdefiniować na nowo.

Posted in Bez kategorii

Polska winna sprowadzania niezarejestrowanych leków

Komisja Europejska po raz kolejny zarzuciła Polsce uchybienie zobowiązaniom ciążącym na niej na mocy dyrektywy unijnej. Chodzi o pozwolenie na sprowadzanie, z powodów finansowych, leków niedopuszczonych do obrotu w Polsce, będących odpowiednikami farmaceutyków posiadających pozwolenie.

Stanowisko KE, która skierowała tę sprawę przeciwko Polsce, ostatnio zostało potwierdzone opinią rzecznika generalnego i – jak się wydaje – może być odzwierciedlone w wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE.
Problem wynika z odmiennego brzmienia regulacji dyrektywy unijnej i przepisów prawa farmaceutycznego. Zasadą jest wymóg uzyskania dla produktu leczniczego pozwolenia na dopuszczenie do obrotu w kraju przeznaczenia. Przepisy dyrektywy pozwalają wyjątkowo na odstępstwo od tej zasady w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia ludzkiego w przypadku, gdy zarejestrowany lek nie jest dostępny w obrocie krajowym. Z kolei przepisy ustawy Prawo farmaceutyczne rozszerzają zakres dozwolonego wyjątku i pozwalają na sprowadzanie tańszych, niezarejestrowanych w kraju leków, nawet gdy w obrocie znajdują się droższe odpowiedniki tych farmaceutyków. Zdaniem rzecznika generalnego szczególne potrzeby, dla których zrealizowania mogą być sprowadzane niezarejestrowane produkty lecznicze, odnoszą się jedynie do kwestii zdrowotnych a nie kwestii finansowych, z uwagi na cel dyrektywy, jakim jest ochrona zdrowia. W tej sytuacji kierowanie się czynnikiem jedynie ekonomicznym rodzi problemy nie tylko w zakresie konkurowania leków krajowych z tańszymi importowanymi odpowiednikami, ale także stwarza problem sprowadzania produktów niewiadomego pochodzenia, gdyż import może nastąpić nie tylko z krajów UE, ale także z krajów trzecich. Przepis związany z importem docelowym nie może być interpretowany w ten sposób, że pozwala na sprowadzanie tańszych zamienników z powodu ograniczonych możliwości finansowych pacjenta lub systemu ubezpieczenia zdrowotnego. Państwa członkowskie mają w tym zakresie swoje kompetencje, m.in. poprzez wpływ na ustalanie cen tych produktów.


Źródło:
OPINIA RZECZNIKA GENERALNEGO NIILA JÄÄSKINENA przedstawiona w dniu 29 września 2011 r. Sprawa C 185/10 , Komisja Europejska przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej

Posted in Bez kategorii

Nazwa produktu leczniczego nie może wprowadzać w błąd

Z uwagi na bezpieczeństwo stosowania produktów leczniczych tworzenie ich nazw obwarowane jest szeregiem obostrzeń. Gdy już taka nazwa zostanie wymyślona, warto zadbać o jej ochronę, a najlepszą wydaje się zarejestrowanie jej w Urzędzie Patentowym RP lub odpowiedniej instytucji za granicą. Uzyskuje się wtedy prawo wyłączne, dające możliwość zakazywania innym podmiotom używania nazw identycznych lub podobnych do zarejestrowanej przez nas nazwy, w odniesieniu do identycznych lub podobnych towarów bądź usług – ale tylko pod warunkiem, że będą one wprowadzały błąd co do ich pochodzenia. Wprowadzenie w błąd obejmuje również samo skojarzenie pomiędzy nazwami.

 

Ogólne zalecenia i wytyczne
Stosownie do rezolucji 46.19 Światowego Zgromadzenia Zdrowia (World Health Assembly – WHA), nazwy produktów leczniczych nie powinny wywodzić się od nazwy międzynarodowej, ani nie powinny jej zawierać w swoim rdzeniu. Wytyczne wydane przez Prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych wskazują, że wymyślona nazwa produktu leczniczego powinna różnić się co najmniej trzema literami od nazw produktów leczniczych uprzednio zarejestrowanych i nie może zawierać sekwencji więcej niż dwóch tych samych liter. W przypadku odstępstw od powyższych zapisów konieczne jest merytoryczne uzasadnienie od podmiotu odpowiedzialnego. Wymyślona nazwa produktu leczniczego nie powinna w jakikolwiek sposób wprowadzać w błąd w odniesieniu do działania terapeutycznego bądź składu produktu leczniczego. Nie powinna też stwarzać ryzyka pomyłki w druku, pisowni i wymowie z inną nazwą dopuszczonego już do obrotu produktu leczniczego, z nazwą powszechnie stosowaną, drogą podania czy wskazaniami do stosowania. Nazwa produktu leczniczego nie powinna zawierać pojedynczych cyfr, liter ani symboli, gdyż może to wprowadzać w błąd w stosunku do dawki produktu leczniczego oraz sposobu dawkowania oraz trwania terapii. Wyjątkiem mogą być szczepionki, radiofarmaceutyki oraz preparaty immunologiczne. Nazwa nie może również zawierać imion i nazwisk, określeń przywołujących skojarzenia religijne, nazw geograficznych, historycznych i przyrodniczych ani słów niecenzuralnych lub sugerujących słowa niecenzuralne. W przypadku gdy wymyślona nazwa produktu leczniczego nie zostanie zaakceptowana przez Urząd na pięć dni przed zakończeniem etapu międzynarodowego z powodu niezgodności z wytycznymi, produkt leczniczy zostanie zarejestrowany pod nazwą powszechnie stosowaną opatrzoną nazwą podmiotu odpowiedzialnego. Konieczność wypełnienia funkcji odróżniającej
Zgodnie z ustawą Prawo własności przemysłowej znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. Znakiem towarowym może być w szczególności wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, w tym forma towaru lub opakowania, a także melodia lub inny sygnał dźwiękowy. Stosownie do art. 132 ust. 2 pkt 2 pwp, nie udziela się prawa ochronnego na znak towarowy identyczny lub podobny do znaku towarowego, na który udzielono prawa ochronnego (o ile znak taki zostanie zarejestrowany) z wcześniejszym pierwszeństwem na rzecz innej osoby dla towarów identycznych lub podobnych, jeżeli zachodzi ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd, które obejmuje w szczególności ryzyko skojarzenia znaku ze znakiem wcześniejszym. Zgodnie z ustalonym orzecznictwem ryzyko wprowadzenia w błąd występuje wówczas, gdy przeciętny konsument może sądzić, że określone towary lub usługi pochodzą z tego samego przedsiębiorstwa lub z przedsiębiorstw powiązanych gospodarczo. Przeciętny konsument
Do celów całościowej oceny prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd przeciętny konsument danych towarów jest uznawany za właściwie poinformowanego, dostatecznie uważnego i rozsądnego. Uwzględnia się także okoliczność, że poziom uwagi przeciętnego konsumenta może ulegać zmianom w zależności od kategorii rozpatrywanych towarów lub usług. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku produktów leczniczych właściwy krąg odbiorców składa się ze specjalistów (lekarzy, chemików i farmaceutów) i z ogółu odbiorców, wykazujących podwyższony poziom uwagi. W orzecznictwie wskazuje się, że po pierwsze, specjaliści z zakresu medycyny wykazują wysoki poziom uwagi przy przepisywaniu leków. Po drugie, należy założyć, że w przypadku gdy preparaty farmaceutyczne sprzedawane są bez recepty, konsumenci końcowi, uważani za właściwie poinformowanych, dostatecznie uważnych i rozsądnych, będą interesować się tymi produktami, ponieważ mogą mieć one wpływ na stan ich zdrowia, oraz, że jest mało prawdopodobne, iż pomylą oni różne wersje danych produktów. Ponadto, nawet gdyby przyjąć, że do zakupu tych produktów konieczna jest recepta lekarska, konsumenci będą wykazywać wysoki poziom uwagi przy wystawianiu recepty przez lekarza, ze względu na fakt, że są to preparaty farmaceutyczne. A zatem uznać uznaje się, że w przypadku produktów leczniczych – wydawanych na receptę lub bez niej – właściwie poinformowani, dostatecznie uważni i rozsądni konsumenci wykazują wysoki poziom uwagi. Warto zauważyć, że okoliczność, iż konsument końcowy może ewentualnie zamówić w Internecie produkt leczniczy sprzedawany bez recepty, nie korzystając z porady farmaceuty lub lekarza, nie wpływa na obniżenie poziomu jego uwagi przy zakupie takiego produktu. Ocena podobieństwa
Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem przy ocenie podobieństwa towarów lub usług należy uwzględnić wszystkie istotne czynniki charakteryzujące wzajemny stosunek tych towarów lub usług. Czynniki te obejmują w szczególności charakter towarów lub usług, ich przeznaczenie, sposób używania, jak również to, czy konkurują one ze sobą lub też się uzupełniają. Pod uwagę mogą być wzięte także inne czynniki, jak na przykład kanały dystrybucji rozpatrywanych towarów. Należy stwierdzić, że towary, takie jak lekarstwa, mają ten sam charakter (preparaty farmaceutyczne), ten sam cel lub przeznaczenie (leczenie problemów zdrowotnych), skierowane są do tych samych konsumentów (specjalistów z sektora medycznego i pacjentów) i korzystają z tych samych kanałów dystrybucji (co do zasady apteki). Wynika to z faktu przynależności rozpatrywanych towarów do tej samej ogólnej kategorii towarów, czyli leków produktów leczniczych. Niemniej jednak jest to kategoria bardzo szeroka, obejmująca towary, które mogą się od siebie różnić. W rezultacie uznaje się, że ich przynależność do tej samej ogólnej kategorii towarów pozwala na stwierdzenie jedynie nieznacznego stopnia podobieństwa wszystkich produktów leczniczych. Wobec tego, że wskazane powyżej czynniki nie pozwalają na dokonanie rozróżnienia między poszczególnymi podkategoriami produktów leczniczych, w celu prawidłowej oceny ich podobieństwa należy oprzeć się także na innych czynnikach. Owymi czynnikami są w szczególności konkurencyjny lub komplementarny charakter oraz szczególny cel lub przeznaczenie (leczenie szczególnych problemów zdrowotnych). W ramach uwzględnienia wspomnianych czynników decydującego znaczenia nabierają wskazania terapeutyczne. Ta swoistość produktów leczniczych została już uwzględniona w orzecznictwie, zgodnie z którym w zakresie, w jakim konsument poszukuje przede wszystkim towaru lub usługi mogących zaspokoić jego specyficzne potrzeby, celowość danego towaru lub danej usługi ma istotny wpływ na dokonywany przez niego wybór. Zważywszy na to, że konsumenci stosują kryterium celowości lub przeznaczenia przed każdym zakupem, ma ono pierwszorzędne znaczenie przy definiowaniu podkategorii towarów lub usług. Celowość i przeznaczenie produktu leczniczego wyrażone są w jego wskazaniach terapeutycznych. W konsekwencji okoliczność, że rozpatrywane towary mogą być stosowane w tym samym czasie i przez tego samego konsumenta, nie jest zdaniem orzecznictwa wystarczająca do uznania ich za komplementarne. Towary lub usługi komplementarne to bowiem takie, między którymi istnieje ścisły związek polegający na tym, że jedne są nieodzowne lub istotne do użycia drugich, wobec czego konsumenci mogą myśleć, że za produkcję tych towarów lub za świadczenie tych usług odpowiedzialne jest to samo przedsiębiorstwo. Ocena prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd
Zgodnie z orzecznictwem dwa znaki towarowe są podobne, jeżeli z punktu widzenia właściwego kręgu odbiorców są one przynajmniej częściowo identyczne pod względem co najmniej jednego z właściwych aspektów, którymi są aspekty wizualny, fonetyczny i koncepcyjny. Ponadto całościową ocenę prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd w zakresie, w jakim dotyczy ona wizualnego, fonetycznego lub koncepcyjnego podobieństwa kolidujących ze sobą znaków, należy oprzeć na wywieranym przez nie całościowym wrażeniu, ze szczególnym uwzględnieniem ich elementów odróżniających i dominujących. Sposób postrzegania znaków towarowych przez przeciętnych konsumentów danych towarów lub usług odgrywa w całościowej ocenie wspomnianego prawdopodobieństwa decydującą rolę. Przeciętny konsument postrzega zwykle znak towarowy jako całość i nie dokonuje analizy jego poszczególnych detali. W orzecznictwie wskazuje się, iż przeciętny konsument rzadko kiedy ma możliwość bezpośredniego porównania poszczególnych znaków i w tym zakresie musi ufać ich niedoskonałemu obrazowi zachowanemu w pamięci. Ze względu na to, że konsument końcowy, który kupuje produkt leczniczy wydawany bez recepty, ustnie informuje farmaceutę o woli zakupu, a leki są zamawiane przez farmaceutów w hurtowniach drogą telefoniczną, podobieństwo kolidujących ze sobą oznaczeń na płaszczyźnie fonetycznej ma zwiększone znaczenie. A zatem, w ramach całościowej oceny prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd aspekt wizualny, fonetyczny czy koncepcyjny kolidujących ze sobą oznaczeń nie zawsze są równie istotne. Wobec tego należy badać obiektywne warunki, w jakich znaki towarowe mogą występować na rynku. Znaczenie elementów podobnych lub różnych w kolidujących ze sobą oznaczeniach może zależeć w szczególności od samoistnych właściwości tych oznaczeń lub od warunków sprzedaży towarów lub usług nimi oznaczonych. Jeżeli towary oznaczone danymi znakami towarowymi są zwykle sprzedawane w sklepach samoobsługowych, gdzie konsument sam wybiera towar i jest zmuszony wobec tego ufać przede wszystkim wizerunkowi znaku towarowego znajdującemu się na tym towarze, podobieństwo wizualne oznaczeń będzie miało, co do zasady, największe znaczenie. Jeżeli natomiast dany towar jest sprzedawany przede wszystkim w drodze przekazu ustnego, większe znaczenie będzie zwykle przypisywane fonetycznemu podobieństwu oznaczeń.