Wpływ nowelizacji Kodeksu pracy na rynek pracy w zakresie urlopów rodzicielskich.

W dniu 1 września 2013 r. wchodzą w życie przepisy nowelizujące Kodeks pracy w zakresie uprawień pracowników związanych z rodzicielstwem. Według ustawodawcy mają one ułatwić godzenie opieki nad dziećmi z pracą zawodową.

Najważniejszą zmianą będzie faktyczne wydłużenie urlopu macierzyńskiego o urlop rodzicielski w wymiarze dodatkowych 26 tygodni. Chęć skorzystania z urlopu rodzicielskiego będzie należało zgłosić pracodawcy najpóźniej na 14 dni przed planowanym terminem porodu. Jeżeli kobieta nie zadeklaruje się w tym czasie, nie wpłynie to na późniejszą możliwość podjęcia takiej decyzji. Wystarczy, że rodzic powiadomi o takiej chęci pracodawcę. O przedłużenie urlopu będzie mogła wnioskować każda osoba, która w dniu wejścia w życie nowych przepisów będzie uprawniona do korzystania z urlopu macierzyńskiego.

Ustawodawca nazywa okres dodatkowych 26 tygodni urlopem rodzicielskim, sugerując, że jego intencją jest, aby korzystali z tego urlopu na tej samej zasadzie zarówno matka jak i ojciec dziecka. Pomysł w swej idei nie jest zatem nietrafiony. Ustawodawca nie wziął jednak pod uwagę wpływu takiej zmiany na postrzeganie atrakcyjności pracowników-kobiet na rynku pracy przez potencjalnych pracodawców, a ta niestety może ulec zmianie. Może się bowiem okazać, że dodatkowy urlop rodzicielski będzie wykorzystywany głównie przez kobiety.

Zmiany te budzą zatem pewne obawy. Pierwszą z nich jest możliwe pogorszenie sytuacji kobiet na rynku pracy. Mogą one stać się dla pracodawcy pracownikami większego ryzyka. Zatrudniając kobietę pracodawca może bowiem podejrzewać, że w pewnym momencie zawiesi ona wykonywanie obowiązków na ponad rok czasu (w sumie 52 tygodnie urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego oraz ewentualne zwolnienie lekarskie w czasie ciąży). Dodajmy do tego ewentualność skorzystania z urlopu wychowawczego i okazuje się, że zatrudnienie kobiety może stać się w opinii pracodawcy tak ryzykowne, że woli przyjąć mniej kompetentnego mężczyznę w zamian za poczucie stabilizacji. Oczywiście nie można o tym przesądzać na obecnym etapie, jednakże istnieje taka możliwość.

Kolejną obawą jest także sytuacja, w której pracodawca chcąc zatrudnić kobietę zamiast zawrzeć z nią umowę o pracę będzie ją zachęcał do zawarcia umowy cywilnoprawnej lub do przejścia na tzw. samozatrudnienie (w praktyce założenie działalności gospodarczej i podpisanie umowy o współpracę z pracodawcą). W takim przypadku, gdy kobieta zajdzie w ciążę, pracodawca nie będzie zobowiązany do żadnych świadczeń wynikających z zatrudnienia. Kobieta w ciąży natomiast straci uprawnienia związane z rodzicielstwem.

Dodatkowo koniecznym jest rozważenie, czy taka elastyczność we wnioskowaniu o urlop, jaka jest proponowana przez ustawodawcę, nie pogorszy sytuacji samych pracodawców i osób zatrudnianych na zastępstwo na okres nieobecności pracownika-rodzica w pracy. Skoro bowiem przykładowo kobieta pozostająca na urlopie macierzyńskim półrocznym ma prawo w stosunkowo krótkim terminie zmienić zdanie i przedłużyć go nawet do kolejnych 26 tygodni (lub też skrócić, jeżeli przed porodem zadeklarowała, że skorzysta z dodatkowych 26 tygodni), stawia pracodawcę w sytuacji, w której szybko musi podjąć stosowną decyzję. Może zatem albo zakończyć współpracę z pracownikiem zatrudnionym na zastępstwo, albo też w krótkim czasie znaleźć osobę, która przejmie jej obowiązki. Pracownicy pracujący na zastępstwo mogą stracić w takim przypadku stabilność zatrudnienia. Mając niejaką pewność, że mogą liczyć na zatrudnienie w zakładzie pracy przez określony czas, dowiadują się bowiem w ostatniej chwili, że w ciągu krótkiego okresu mogą stracić pracę.

Minister Pracy i Polityki Społecznej szacuje, iż koszt wydłużenia urlopów macierzyńskich w roku 2014 (w całości objęty nowymi uprawnieniami) zakładając, że skorzystałoby z niego 50 proc. uprawnionych wyniesie ok. 1,4 mld zł, jeżeli natomiast 70 proc. – 1,9 mld zł, z kolei przy 90 proc. – koszt wzrośnie odpowiednio do 2,5 mld zł. W tym samym czasie na tworzenie nowych i utrzymanie już funkcjonujących żłobków wydatkowane będzie jedynie ok. 500 mln zł . Czy zatem nie należy zastanowić się nad tym, czy kluczem do zwiększenia dzietności nie jest jednak poprawa opieki instytucjonalnej nad dziećmi, a nie dążenie do ciągłego wydłużania urlopów macierzyńskich? Docelowo wydłużenie okresu po porodzie o urlop rodzicielski nie wpływa bowiem na poprawę sytuacji kobiet na rynku pracy i sytuacji pracodawców, którzy chcąc zatrudnić kobietę na umowę o pracę muszą liczyć się z jej możliwą długą nieobecnością w pracy. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że niestety niektóre kobiety nadużywają przyznanych im uprawnień i pracodawcy są tego świadomi, może to z czasem doprowadzić do sytuacji, w której pracownicy-kobiety mogą stracić na atrakcyjności na rynku pracy względem pracowników-mężczyzn.

Zgodnie z założeniem ustawodawcy nowelizacja ma wpłynąć na zwiększenie przyrostu naturalnego w społeczeństwie. Należy się jednak zastanowić nad tym, czy wydłużenie urlopów macierzyńskich oraz opóźnianie powrotu do pracy kobiet rzeczywiście przyczyni się do założonego przez ustawodawcę celu? Może zwyczajne zwiększenie pomocy w godzeniu obowiązków rodzicielskich i pracowniczych poprzez chociażby podniesienie liczby żłobków i przedszkoli, a w konsekwencji obniżenie kosztów korzystania z nich są tym czego oczekują zarówno pracodawcy jak i pracownicy? Założenia istotności nowelizacji ustaw mają tendencję poparcia rzeczywistymi potrzebami. Rozwiązania jak widać często już takie nie są.