Do energetyki trzeba cierpliwości

Johann Wolfgang von Goethe był prawnikiem. Nie zajmował się jednak prawem energetycznym. Po pierwsze, w XVIII wieku nie istniało. Po drugie, wolał skupić się na działalności literackiej. Być może talent wieszcza podpowiedział mu, co się będzie działo za 200 lat w tej dziedzinie, i jaka gimnastyka umysłowa czeka jego kolegów po fachu. Ja czerpię od Goethego nadzieję. Nadzieję, że oto na biurku znajdę egzemplarz ustawy pod tytułem Prawo energetyczne, którą zrozumiem po pierwszej lekturze, i zawołam za Faustem „Chwilo trwaj! Takaś pełna kras!”.

Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zamieszcza na stronie www.ure.gov.pl ujednoliconą wersję tej Ustawy. Różnymi kolorami oznaczono w tekście nowelizacje i opatrzono je komentarzami z zaznaczeniem terminów wejścia w życie i krótkimi wyjaśnieniami na temat niespodzianek wynikających z tzw. prawa międzyczasowego. Jest to praktyczny przewodnik po energetyce. Przyjrzyjmy się jednemu przykładowi zmian Ustawy, by bardziej docenić fakt, że osobom działającym w dziedzinie prawa energetycznego Prezes URE ułatwia pracę, malując świat na żółto i na niebiesko. A przynajmniej próbuje, bo następujący przykład jeszcze nie został uwzględniony. Ustawa o efektywności energetycznej z 11 kwietnia 2011 r. znalazła się w polskim porządku prawnym z powodu Dyrektywy 2006/32/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 5 kwietnia 2006 r. w sprawie efektywności końcowego wykorzystania energii i usług energetycznych oraz uchylającej Dyrektywę Rady 93/76/EWG. Wprowadzenie tych przepisów było pomysłem Komisji Europejskiej i wynikało z troski o jakość środowiska. Już w preambule dyrektywy można wyczytać, iż 78 proc. emisji wszystkich gazów cieplarnianych we Wspólnocie powoduje sektor energetyczny. Ustawa o efektywności energetycznej weszła w życie z trzyletnim opóźnieniem, przez co Komisja Europejska rozpoczęła postępowanie wyjaśniające. W końcu je umorzono i Ustawa już obowiązuje. Prawie cała. Na debiut czeka między innymi art. 39 pkt 2 i 3. Ustawodawca wydłużył vacatio legis w tym fragmencie do 1 lipca 2012 r. Przepisy te nowelizują Ustawę Prawo energetyczne i dotyczą opłat za przyłączenie do sieci ciepłowniczej. Nastąpi zmiana art. 7 ust. 11, jak też zostanie dodany art. 7b. Pierwszy stanowi, że w umowie o przyłączenie do sieci ciepłowniczej mogą być ustalone niższe stawki opłat za przyłączenie do sieci niż ustalone na podstawie zasad określonych w ust. 8, a w przypadku o którym mowa w art. 7b ust. 1, nie pobiera się opłaty za przyłączenie do sieci.
Z kolei art. 7b ust. 1 określa warunki, jakie musi spełnić podmiot ubiegający się o przyłączenie do sieci, by skorzystać ze zwolnienia z opłat przyłączeniowych. Oto one: wymaga się tytułu prawnego do nieruchomości, braku przyłączenia obiektu do sieci lub wyposażenia w indywidualne źródło ciepła, przewidywana szczytowa moc cieplna instalacji i urządzeń do ogrzewania tego obiektu wynosić ma nie mniej niż 50 kW, obiekt ma być zlokalizowany na terenie, na którym istnieją techniczne warunki dostarczania ciepła z sieci ciepłowniczej, zaś ta właśnie sieć ciepłownicza ma przesyłać nie mniej niż 75 proc. ciepła w skali roku kalendarzowego, wytwarzanego w odnawialnych źródłach energii, ciepła użytkowego w kogeneracji lub ciepła odpadowego z instalacji przemysłowych.
Podmiot, który temu podoła, ma obowiązek zapewnić efektywne energetycznie wykorzystanie lokalnych zasobów paliw i energii przez: 1. wyposażenie obiektu w indywidualne odnawialne źródło ciepła, źródło ciepła użytkowego w kogeneracji lub źródło ciepła odpadowego z instalacji przemysłowych, albo
2. przyłączenie obiektu do sieci ciepłowniczej [Uwaga! Nie „tej sieci ciepłowniczej”, lecz „sieci ciepłowniczej” – ergo: czego ustawa nie rozróżnia, my też nie rozróżniajmy, zatem tłumacząc przepis gramatycznie, można dojść do wniosków różnych].
Powyższe obowiązki nie dotyczą przypadku, gdy przedsiębiorstwo energetyczne zajmujące się przesyłaniem lub dystrybucją ciepła odmówiło wydania warunków przyłączenia do sieci albo dostarczanie ciepła do tego obiektu z sieci ciepłowniczej lub z indywidualnego odnawialnego źródła ciepła, źródła ciepła użytkowego w kogeneracji lub źródła ciepła odpadowego z instalacji przemysłowych zapewnia mniejszą efektywność energetyczną, aniżeli z innego indywidualnego źródła ciepła, które może być wykorzystane do dostarczania ciepła do tego obiektu.
Jak widać, język Ustawy mało przypomina powieść kryminalną. Jednak nie tego dotyczy pointa powyższych wywodów. Otóż Ustawa o efektywności energetycznej obowiązuje do 31 grudnia 2016 r. Powoduje to kilka rebusów do rozwiązania. Skoro ustawa jako całość przestaje obowiązywać, czy dotyczy to także przepisów ustawy nowelizowanej – przykładowo wskazanych wyżej? Jeśli tak, rozwiązania efektywnościowe należy wprowadzać czem prędzej. Przypadkowo bowiem może się zdarzyć, że umowa o przyłączenie do sieci nie zostanie zawarta przed 31 grudnia 2016 r., a wtedy firma ciepłownicza powoła się na ślepą sprawiedliwość i z opłat przyłączeniowych nie zwolni. Jeśli zaś nie – czyli pomimo utraty mocy obowiązującej przez Ustawę o efektywności energetycznej znowelizowane i nowe przepisy Prawa energetycznego będą obowiązywać – na jakiej podstawie dokonywać wykładni pojęć z zakresu efektywności energetycznej, skoro Ustawa zawierająca odpowiednie definicje przestanie obowiązywać? W powyższym kontekście wydawać by się mogło, że Goethe wybrał słuszną drogę, zajmując się literaturą. Tylko że chwila pełna kras, w moim przypadku, oddala się w nieskończoność.